31 grudnia 2010

Mapa Marzeń 2011

***


Jeżeli jakieś marzenie sprawia, że czujesz się szczęśliwy, twoim obowiązkiem wobec Boga i natury jest bezzwłoczne przystąpienie do jego realizacji


Stewart Brand


Mapę Marzeń wykonuje się na Początku czegoś Nowego. Na Początku Nowego Roku kalendarzowego, na Początku wiosny, kiedy Natura budzi cały świat ze snu zimowego, na Początku kolejnego etapu życia. Każdego dnia może zdarzyć się Początek czegoś Nowego, każdego dnia można zacząć od Nowa i wypracować kolejne miłe wspomnienia.

Mapa Marzeń jest wyrazem tego, że jestem gotowa przyjąć to, co dla mnie najlepsze.

Gotowość do stworzenia nowej wizji swojego życia jest wyrazem wiary w swoje możliwości. Jest śmiałą deklaracją pełnego zaangażowania się i wzięcia odpowiedzialności za swoje życie. Mając nową wizję, spojrzysz w przyszłość z optymistycznym nastawieniem.


Z jakim nastawieniem chciałbyś się budzić? Jakich uczuć chciałbyś doznawać przed pójściem spać? Gdybyś był u kresu swoich dni, co powiedziałbyś ludziom o sobie? Co chcesz, żeby Twoje życie znaczyło lub przedstawiało? Osoba zakochana w życiu pragnie go doświadczać i być tym, kim chce być. Wierzy bezwarunkowo i bez pośpiechu wypełnia swoją misję. Twój związek z życiem przypomina Twoje relacje z osobami, które są Ci bliskie i które kochasz. Kochanie życia i nie podejmowanie ryzyka nawzajem się wykluczają. Taniec życia jest odtańczony, tak lub inaczej. Jakość tego tańca, jego ekspresja i dynamika zależą od poziomu Twojego zaangażowania. Zaangażowanie, niczym zobowiązanie, jest złożonym sobie głęboko w sercu przyrzeczeniem, którego się nie łamie. Zaangażowanie rodzi determinację i zdecydowane działanie.


Ewa Foley - Zakochaj się w życiu


Do stworzenia nowej wizji Twojego życia potrzebna jest kartka papieru, wyobraźnia i odwaga. Nowa wizja uwalnia Cię od przeszłości i otwiera przed Tobą wszelakie możliwości. Puść wodze wyobraźni - niech galopuje wolna i nieokiełznana. Zapisuj pragnienia, marzenia i fantazje, jakie tylko przyjdą Ci do głowy.
Twoja wizja mieni się wieloma kolorami. Uzupełniaj ją szczegółami, fotografiami, wycinkami z kolorowych czasopism.
Mądrością jest rozumienie równowagi w życiu, dlatego nasze cele obejmują nie tylko karierę, ale także rodzinę, przyjaciół, zdrowie oraz intelektualny i duchowy wymiar życia. Używaj precyzyjnych sformułowań. Metoda jest skuteczna wówczas, kiedy Twój obraz jest dokładny.
Czytaj, oglądaj, wizualizuj swoją wizję trzy razy dziennie. Rano po przebudzeniu, w połowie dnia i przed pójściem spać. Nie rozpraszaj swoich cudownych planów w gadaninie - ona rozprasza energię. Pozostawaj elastyczna i otwarta na wewnętrzne impulsy - one informują Cię o tym, w jaki sposób możesz zdobyć to, czego pragniesz. Prowadzą cię, jak w zabawie w podchody, od jednego punktu do kolejnego, aż do ostatniego, do celu.
Wyluzuj i baw się dobrze, albowiem celem nie jest marzenie samo w sobie, a droga która do niego prowadzi.


Przygotowalnia techniczna?
- duży arkusz niezbyt sztywnego bristolu w ulubionym kolorze
- klej, nożyczki
- kolorowe pisaki
- wycinki z czasopism, wyszukiwarka internetowa i wydrukowane ilustracje, obrazujące najskrytsze marzenia, świeżo odkryte marzenia, to, co lubimy, i to, do czego zmierzamy.
Przygotowalnia teoretyczna?
Inspirującym narzędziem do pracy z Mapą Marzeń jest australijski film Rhondy Byrne "The Secret", a treścią wszystko to, co cię uszczęśliwia, co dodaje ci wewnętrznej mocy, pogłębia radość:
posiłek, film, spacer, podróż, książka, spotkanie, rozmowa, cisza, basen, wino, kwiaty, kąpiel, czasopismo...
Niech drogowskazem w poszukiwaniach będzie to, co uskrzydla Twoją duszę, relaksuje ciało, zaspokaja umysł, poczucie lekkości, wzniosłości niewyrażonego piękna.



Mapa Marzeń. Tu i Teraz możemy zaprojektować własną, jak osobiste zamówienie z katalogu Wszechświata, jak punkty orientacyjne dla przyjaznych duchów i prawa przyciągania.
Prawo przyciągania działa tak dokładnie jak dokładnie określony jest cel.
Do dzieła!!! Uśmiechaj się do siebie, do ptaków, do drzew, do ludzi - cuda są w drodze.

Dziękuję!
Post scriptum
Wirtualna Mapa też ma swoją moc, a jej skuteczność jest proporcjonalna do zaangażowania i intencji, czyli wewnętrznego ognia, który ją ożywia każdym spojrzeniem.

post post

mam zdrowe ciało, praktykuję jogę, pływanie,









podróżowanie









i dietę idealnie dostosowaną do moich potrzeb „Niechaj pożywienie będzie lekarstwem, a lekarstwo pożywieniem.” Hipokrates


















Post scriptum

24.10.2007
fragment zapisków z Dziennika Siły Wspólnych Marzeń w ponad rok po wejściu na Mont Blanc


„Jeśli marzenia mają być marzeniami, to powinien być tu spory pierwiastek niemożliwości, tak aby trzeba było się naprawdę zmobilizować i przemóc pewne przeciwności losu.
Chciałbym złożyć bardzo poważną propozycję, która, przy pewnym wysiłku, powinna być w zasięgu możliwości wszystkich zainteresowanych, a i usatysfakcjonować wszystkich w pełni. A propozycja brzmi:

TREKKING DOOKOŁA ANNAPURNY.

I już śpieszę tłumaczyć, dlaczego:

bo jest to rzekomo najpiękniejszy trekking świata;
bo nie jest to najdłuższy trekking świata;
bo jest w zakresie fizycznych możliwości wszystkich zainteresowanych;
bo nie jest bardzo wysoko (lekko powyżej 5000 mtr., choć fajnie by było "zaliczyć" jakąś okoliczną "górkę");
bo trzeba się trochę wysilić przy podejściu na przełęcz i wylać przy okazji trochę potu;
bo Sanktuarium Annapurny to jedno z najpiękniejszych miejsc na świecie, gdzie można się zarazić chęcią powłażenia na wyższe góry;
bo nie trzeba wywalać pieniędzy na sprzęt specjalny i nie trzeba za dużo dźwigać;
bo można się wybrać większą grupą - czytaj: max. 8 osób
bo da się tam dostać (relatywnie) łatwo i (relatywnie) szybko;
bo to ambitny cel i w zasięgu możliwości zarazem.

Dwa główne "ale" to będą, co zrozumiałe, czas i pieniądze (w różnej kolejności i w różnym natężeniu). Ale! Jeśli chodzi o czas, to cała awantura może się zamknąć w 3 tygodniach, a jeśli chodzi o pieniądze, to głównym obciążeniem jest przelot i dostanie się do wylotu doliny. I tutaj z pomocą przychodzą promocje linii lotniczych. Śledząc od pewnego czasu "notowania" na kierunki dalekowschodnie mogę powiedzieć, że bilet tam i z powrotem można "złowić" za 1500-1600 zł. Reszta to transport na miejscu i jedzenie, wszak spać można w namiotach, a przydrożne niby-hoteliki są bardzo tanie. Mamy jeszcze około 11 miesięcy, trzeba zacząć już odkładać! Więc...???...koło marzeń zacznie się znowu toczyć do przodu!!!”

Pojechaliśmy na Lofoty.

źródło fotografii: Google
***

11 grudnia 2010

medytacja z mandarynką

*












*

Kiedy podam ci świeżo zerwaną mandarynkę - stopień, w jakim owoc sprawi ci radość, będzie zależał od Twojej uważności. Jeśli jesteś wolna od zmartwień i niepokojów, przeżyjesz więcej przyjemności. Jeśli przeżywasz lęk, lub jesteś zagniewana - owoc będzie dla ciebie nie całkiem rzeczywisty.

Pewnego dnia dałem grupce dzieci kosz mandarynek. Kosz wędrował od dziecka do dziecka, każde dziecko brało po jednej mandarynce i kładło ją na dłoni. Każdy patrzył na swoją mandarynkę. Zaprosiłem dzieci do medytacji nad pochodzeniem owocu. Oglądały nie tylko mandarynkę, ale również jej matkę - krzew mandarynki. Lekko naprowadzone zaczęły wizualizować jego kwiaty w deszczu i świetle słońca. Potem zobaczyły opadające płatki i pojawienie malutkiego zielonego owocu. Słońce i deszcz przychodziły i znikały, a malutka mandarynka rosła i rosła. W końcu ktoś ją zerwał i teraz mamy ją tutaj. Kiedy dzieci zobaczyły to wszystko, poprosiłem je, żeby powoli obrały swoje mandarynki, zwracając przy tym uwagę na unoszącą się, pachnącą mgiełkę, a następnie wzięły owoc uważnie do ust świadome jego smaku, konsystencji oraz wypływającego soku. W taki oto sposób pożywialiśmy się razem bez pośpiechu.

Za każdym razem, kiedy patrzysz na mandarynkę, wejrzyj w nią głęboko. W jednym owocu można dostrzec cały wszechświat. Jak cudownie jest obierać mandarynkę wdychając jej zapach. Zjedz ją powolutku i bądź bardzo szczęśliwa.

13 listopada 2010

mężczyzna i kobieta, esencja więzi

*









Szczęście, które pozostaje - Bert Hellinger,

fragmenty

Gdy spotykają się mężczyzna i kobieta, mężczyzna zauważa, że mu czegoś brakuje, a kobieta zauważa, że jej też czegoś brakuje. Czymże jest w końcu mężczyzna bez kobiety, i czymże jest kobieta bez mężczyzny? Mężczyzna istnieje dzięki odniesieniu do kobiety, a kobieta dzięki odniesieniu do mężczyzny. Gdy się wiążą, każde dostaje to, czego mu brakuje. Mężczyzna dostaje kobietę, a kobieta dostaje mężczyznę. Od mężczyzny przyznanie się, że brakuje mu kobiety, i od kobiety przyznanie, że brakuje jej mężczyzny, wymaga pokory. To nie przychodzi łatwo. Każdy uznaje przy tym swoje ograniczenia.
Niektórzy próbują się od tego wymigać, na przykład przez to, że mężczyzna rozwija w sobie to, co kobiece, a kobieta próbuje rozwinąć w sobie to, co męskie. Ponieważ wtedy mężczyzna już nie potrzebuje kobiety, a kobieta nie potrzebuje już mężczyzny. Wtedy mogą być jedni bez drugich.
Związek pary udaje się, gdy oboje, mężczyzna i kobieta, przyznają, że im drugiego brakuje, że potrzebują drugiego dla swojego dopełnienia. Jeśli nawzajem podarują sobie to, czego drugiemu brakuje, wtedy stają się cali i pełni.

Miłość kobiety i mężczyzny znajduje swoje spełnienie w akcie seksualnym. Seksualne spełnienie jest tym, do czego zmierza związek pary. Jest to najgłębsze spełnienie życia i przewyższa każdy inny akt, w tym także duchowe spełnienie. Dzięki niemu jesteśmy w zgodzie z tym, co istotne na świecie. Albowiem cóż bardziej nakłada na nas obowiązki wobec istoty życia i dzięki czemu bardziej rośniemy niż ten akt i jego skutki?
Coś jeszcze jest związane z tym aktem. Dzięki aktowi seksualnemu powstaje więź. Po nim para już nie może się rozłączyć. Dlatego nie można sobie z nim poczynać, jak gdyby było to coś dowolnego. Ma on daleko idące skutki.
Co oznacza więź i jak głęboko sięga, możemy zobaczyć po bólu i uczuciu winy i zawodu, które para doznaje przy rozstaniu. Nie mogą się rozstać bez poczucia i uznania tej więzi. Jaki ma to wpływ na późniejsze związki, można odczytać z faktu, że dziecko z drugiego związku reprezentuje partnera z pierwszego związku. Ma ono uczucia tego partnera i wyraża je wobec rodziców. Nie można zatem igrać z wcześniejszymi związkami. One działają dalej.
Możemy również obserwować takie zjawisko: Gdy jakaś para się rozstaje i wiąże się z innymi partnerami i znów się rozstaje, wtedy przy drugim rozstaniu ból i uczucie winy są mniejsze niż przy pierwszym rozstaniu. Przy trzecim rozstaniu ból i uczucie winy są jeszcze mniejsze, a po pewnym czasie nie odgrywają już żadnej roli. Z reguły partnerzy w późniejszych związkach nie mają odwagi, żeby wziąć nowego partnera w równie głęboki sposób jak pierwszego.
Rozwiązaniem dla nich jest okazanie przy rozstaniu szacunku i miłości wobec wcześniejszego partnera.

c.d.n.



*

24 października 2010

Ja i Oni

*






Na pytanie "dlaczego mnie nie lubią?" usłyszałam dziś odpowiedź "bo jesteś ..." Jak kubeł zimnej wody na głowę.

Dlaczego w ogóle tak usilnie staram się "przypodobać" rodzinie i znajomym?

Staram się stosować do książki Carnegiego,... przysłowiowe "ugryzienie się w język" towarzyszy mi na co dzień, by być grzeczniejszym, milszym... I tak mi się "odwdzięczają"...

Gdzie zaciera się granica pomiędzy życiem dla siebie a egoizmem?

Chyba po prostu się z tym prześpię, może jutro coś mi przyjdzie do głowy. Albo jeszcze lepiej: wzorem Elizabeth Gilbert zamknę się na pół roku w odosobnieniu, może wtedy coś wymyślę.


Rozumiem, że ważne jest to, co myślą o tobie inni. A skąd wiesz, co o tobie myślą? Opierasz swoje przekonanie na strzępkach komunikatów, które dochodzą do ciebie i interpretujesz poprzez pryzmat swoich oczekiwań.

Czego oczekujesz? Że będą odwdzięczać się za to, że się starasz dopasować,dostosować? A może byłoby łatwiej wybrać jedną osobę, do której się dopasujesz, i będziesz ją rozliczać: od niej będziesz wymagać pochwał i wdzięczności. Nie dasz rady sprostać wszystkim, do wszystkich się dopasować, wszak każdy czego innego chce, prawda?
A może najłatwiej byłoby odpuścić i podejść do innych inaczej? Poprzez pryzmat własnych możliwości i pragnień.

hmmm..

Ten delikatny sarkazm dowodzi, że dotychczasowa strategia bycia lubianym doprowadziła Cię w ślepy zaułek.

Zasada naczelna: być sobą i dla siebie i dla innych. Empatycznym, wrażliwym, uczynnym, uważnym, wsłuchującym się. To jest możliwe TYLKO wtedy, kiedy potrafisz robić to dla siebie.

Twój mail sprowadzam do podstawowych pytań, które Twoja dusza pyta ciebie samą:

dlaczego ja siebie nie lubię? dlaczego ja siebie ledwie toleruję?

dlaczego gryzę się w język? dlaczego w uważny, świadomy sposób nie jestem sobą?

Pytasz o granicę miedzy egoizmem a życiem z własnego powodu, dla siebie? Takie granice wyznaczasz sobie sama mocą własnych potrzeb i własnej wrażliwości, określają je Twoje priorytety. Granica między Tobą a resztą świata jest miękka, ale musi być, by być sobą, dbać o siebie, by móc mieć siebie do dawania, bo nikt nas nie będzie szanował, jeśli nie będziemy szanować siebie samych.
Granice wyznacza też motywacja, z powodu której robisz to, co robisz. Trzeba pamiętać o sobie, kim jesteś, a jeśli czegoś w sobie nie akceptujesz, to przyjmij to, co jest, żeby to zmienić - nie dla innych, ale dla siebie.

Jedna zasada najważniejsza: każde działanie podejmujesz dla siebie, wówczas nie będziesz oczekiwać wdzięczności od kogoś? Mocą napełnia Cię własna satysfakcja, pasja, zaangażowanie.

Uważam, że jeśli cokolwiek robisz dla kogoś i nie czujesz radości, a oczekujesz wdzięczności, to nie warto tego realizować, bo po co? Nie jest to pełne i prawdziwe, bo oczekujące więcej, jakby samo w sobie się nie spełniało, tylko potrzebowało dodatków.

Wygląda na to, że dobrze się stało, jak się stało, bo możesz zobaczyć poprzez tę sytuację, iż warto zasady Carneniego zastosować dla samej siebie, poczuć je w sobie i być sobą dla innych, sobą, taką, jaką siebie czujesz i chcesz dawać, prawdziwą, ciepłą, wrażliwą, słuchającą, bo to wszytko w sobie masz.

Rozluźnij się i zacznij od siebie.

Pamiętasz, że jest obok Ciebie mąż, bezinteresowne wsparcie, największy dar? Mam przekonanie, że możesz sprowadzić jego obecność do całego świata, na jakiś czas, by zaprzyjaźnić się ze sobą od nowa.

W tym wewnętrznym galimatiasie odpuściłabym książki. W ciszy głos twojej duszy - intuicja podpowie ci, co jest najlepsze dla ciebie. Przypodobaj się sobie samej, tak na dobry początek odosobnienia. Odosobnienie w warunkach domowych to realne, możliwe, wystarczy wsłuchać się w swoje myśli, emocje, wyciszyć się, mniej mówić, więcej słuchać, siebie, innych, być delikatnym dla siebie i dla innych. Wyłączyć radio, telewizor, włączać nie-myślenie, poddawać się chwili bieżącej, sprawiać sobie drobne przyjemności, przestać nadmiernie planować, a żyć głębiej bieżącą chwilą.

Marzyć to, co innego, niż planować, analizować, rozstrzygać, porównywać, przewidywać, asekurować się. Dla marzeń trzeba zaufać, określić priorytety, robić to, co jest do zrobienia, i cieszyć się chwilą bieżącą.

Rzecz nie w tym, żeby kogokolwiek ignorować. Opinie można wysłuchiwać, ale opinie to tylko opinie, słuchasz, a one płyną. Ważne jest to, co TY czujesz i co myślisz, i w jaki sposób słuchasz. Życzliwie innych słuchająca możesz żyć po swojemu, bo tego nikt ci nie zabrania, bo jesteś dorosła, dojrzała, samodzielna, niezależna. Nikt nie wejdzie na twoje podwórko bez twojej zgody, i to wewnętrzne i to zewnętrzne.

Życie po swojemu nikomu nie przeszkadza, o ile Tobie robi dobrze i wiesz czego chcesz, i szanujesz swoją niezależność i szanujesz niezależność innych wedle granic czasu, miejsca, własnej ciszy.

Cisza... ona już w Tobie jest, weź głęboki oddech i otwórz drzwi do jej pokoju.



Dziękuję za inspirację

dar wolnej woli

*










cytujesz Liz z 'jedz, módl się kochaj"... ale kto z nas żyje bez poświęceń? i cóż mogę Tobie odpowiedzieć?

hmmm...

życie to nie jest kwestia poświęcenia, a kompromisowych decyzji,
ani trochę nie zgadzam się ze słowem 'poświecenie'

jest taakie ciężkie, ze nawet wielbłąd nie byłby w stanie go unieść,

nie czuje go, i nie używam, bo nie potrafię,
ciekawe, kto je rozpowszechnił i jaki miał cel, co chciał przez to wyrazić?


nasze życie składa się z decyzji wynikających z odpowiedzialności za nie, za tych, którzy nas potrzebują, na których życie mamy wpływ,
i to jest dar dar wolnej woli i świadomego podejmowania wyzwań
działanie i nie-działanie to zawsze kwestia decyzji

właściwe decyzje, błędne decyzje to także decyzje prawda? mamy do wszystkich przyrodzone prawo

Liz dojrzewa do zrozumienia życia takim, jakie ono jest,
wyzwaniem, darem, rozwojem, przemianą, doświadczeniem, ciszą w sobie,

w naszym życiu jest miejsce na ból,
jest miejsce za żal i żałobę, jest miejsce na dziką przyjemność i na radość, a temu wszystkiemu codziennemu towarzyszy głęboko zakorzeniona miłość, uświadomiona mniej lub głębiej, a zatem dopuszczona i obecna mniej lub bardziej

poświęcenie to wyrzeczenie się samego siebie
...
kojarzy mi się z owcą albo złotym cielcem na tacy,

zaś świadomy wybór jednego działania zamiast innego wynika z systemu wartości, z priorytetów, czegoś, co wyrasta z nas, z duszy, z serca, i celów życiowych

któż z nas żyje bez lęku?
oto jest pytanie
któż z nas żyje bez oczekiwania?

któż z nas żyje bez poczucia konieczności dokonywania wyborów?

któż z nas jest doskonały?

któż z nas pragnie miłości?
któż z nas ... i tu jest miejsce na wiele pytań, które obnażają nasze światłocienie, najwierniejszych towarzyszy codzienności,

tacy już jesteśmy, doskonali swą niedoskonałością - ludzie,
i dlatego jestem uważna na słowa, którymi karmię siebie i innych, bo ważne jest, żeby mnie unosiły, żeby mi dodawały wewnętrznego światła, podtrzymywały je, wzniecały wewnętrzny ogień, głaskały moje lęki z miłością, a nie pogłębiały je

i proponuję: dzielenie się, zaangażowanie, troskę, bezinteresowną miłość...

dixi

23 października 2010

jak chcesz

*



Każdy idzie swoją drogą, i niech idzie.

Jeśli myślisz o innych zbyt wiele, to uciekasz od swoich spraw. Jak chcesz.




Zapomnienie o sobie, o swoim życiu, o swoich możliwościach dla siebie, zapomnienie o czasie dla siebie, jest odrzuceniem Daru życia. Znaleźć równowagę pomiędzy byciem ze sobą, dla siebie i byciem dla innych, i dla siebie poprzez innych, to jedno z wyzwań, niełatwe, ale konieczne do zrobienia. Dusza zawsze upomni się o siebie, tak lub inaczej, prędzej lub później, bo to ona pragnie poprzez nas w pełni, poprzez Nas samych, w naszej formie, w strukturze naszego odczuwania, poprzez nasze bycie sobą, posmakować człowieczeństwa.
Kiedy znajdujemy równowagę pomiędzy życiem w świecie wewnętrznym i zewnętrznym wówczas możemy w pełni dawać siebie.
Już mamy co dawać! SIEBIE... a wówczas niczego nie tracimy, a zyskujemy, bo kiedy potrafimy dbać o innych tak samo, jak dbamy o siebie, to nawzajem wzrastamy.

dixi

16 października 2010

cząstka doskonałości

*








*

w pismach różnych systemów religijnych jest napisane, że Bóg stworzył człowieka na swój obraz i podobieństwo swoje, i nosimy w sobie cząstkę boskości, która w każdym wymiarze jest boska

wiec każda moja mikrokomórka jest cząstką Boga,
i to jest prawda absolutna i wypełniająca ogromną mocą,
nosimy w sobie i atrybuty boskie i atrybuty ludzkie,
rzecz w tym w jakim stopniu budujemy w sobie równowagę i godzimy się na to, z czym przychodzimy na ten świat

każdy z nas jest blisko Boga na tyle, na ile podejmuje decyzję, by być świadomym tego, że Bóg jest w nas
i na tyle, na ile jesteśmy blisko siebie, pogodzeni ze sobą, w zgodzie ze sobą, na tyle jesteśmy blisko Boga
to jest dla mnie tak oczywiste jak słońce wschodzi i zachodzi

nasze świadome istnienie, codzienne przyjmowanie darów życia, kreowanie, akceptowanie tego, co jest, co przychodzi, budowanie marzeń, realizowanie pragnień, przyjmowanie darów losu, jest formą manifestacji Boga w ludzkiej formie, i modlitwą do Niego

tak już jest

po prostu

i to jest najpiękniejsze uczucie, jakie mi towarzyszy, kiedy raz za razem przypominam sobie te prostą prawdę

i nie ma tu znaczenia zewnętrzna forma celebracji Boga,
czy to ma formę chrześcijańskiego obrządku, czy judaizmu, czy buddyzmu,
czy też indywidualnej medytacji zachwytu pięknem tego świata na łonie natury,
czy też porannej medytacji wdzięczności za życie

wszystkie kryteria ludzkiej oceny nie mają znaczenia wobec wymiaru większego niż ludzki umysł; człowiek, który ma dostęp do swej boskości w sobie, nie porównuje i nie ocenia, lecz przyjmuje inność z błogosławieństwem - po prostu


***

10 października 2010

mam siebie w dwóch dłoniach

*













On:
Szukam siebie


Hmmm...

... mężczyzna dojrzały, przystojny, doświadczony zawodowo, niezależny finansowo. Silny, i odważny, bo podjąłeś decyzję o samodzielnej działalności gospodarczej, bo zbudowałeś wraz z kobietą, która kochasz, mamę Waszego dziecka, dom, bo pokochałeś i zdecydowałeś się na drugi związek. Jesteś już 13letnim ojcem dla swojego syna i nieco młodszej córki, utrzymujesz kontakt i spędzasz z nimi tyle czasu, ile go otrzymujesz do wspólnego bycia ze sobą.
W roli męża, ojca, głowy drugiej rodziny radzisz sobie doskonale, i to są fakty, które mocno zakorzeniają Cię w teraźniejszości.
Dostrzegaj i doceniaj to, co wypełnia Twoja codzienność dziś, w ten sposób otworzysz drzwi dla marzeń, tego, co pragniesz, by zdarzyło się jutro.
Powiadasz, że szukasz siebie. Nie szukaj daleko, bo to, czego szukasz, masz bliziutko. Spójrz na swoja ukochaną kobietę z czułością i przytul bez słów, spójrz na śpiące maleństwo, zadzwoń do syna i pogadaj po męsku i z troską ojca zarazem, zapytaj córkę, jak minął dzień nie oczekując niezwykłych wynurzeń. Raz w tygodniu zaproś żonę na kolację, którą przygotujesz samodzielnie (wierz mi, że pop corn, czerwone wino i świecie też są ok:)) i porozmawiajcie tak, jak lubicie, i o swoich marzeniach, o swoich uczuciach, o swoich lękach, o swoich radościach. Jest to, co jest. Codzienność spleciona z tego, co jest, i z marzeń. Po prostu, jest to, co chcesz i to, co przynosi figlarny los.
W jednej dłoni masz to, co już masz, co się właśnie dzieje, zaś w drugiej swoje marzenia.

Uśmiechnij się. Wygląda na to, że nie ma powodu szukać tego, co już masz. Otwórz oczy. Jest dobrze!

02 października 2010

dotknąć nieskończoności

*









Jestem przy Tobie. Kocham Cię. Nie przeszkadza mi, że musisz przepłakać cała noc, i zostanę z Tobą. Jeśli znów potrzebny ci lek, nie wahaj się, weź go... ja i tak będę Cię kochać. Jeśli nie potrzebujesz leku, też będę Cię kochać. Nie ma niczego, co mogłoby odebrać moją miłość. Będę Cię chronić aż do końca, a i po śmierci wciąż będę Cię chronić. Mam większą moc niż Przygnębienie i więcej odwagi niż Samotność i nic nigdy nie wyczerpie mych sił.

"Jedz, módl się, kochaj"
Liz Gilbert



zaufać
pokochać
to zrobić krok w przepaść i dotknąć nieskończoności


*

28 września 2010

fenomen zdrady, czyli krótki wpis o miłości

*











*
Skrzywdziłem przyjaciela, zdradziłem kobietę, zdradziłem żonę, zdradziłem siebie, nie mogę teraz niczego zrobić, czasu nie da się cofnąć i nie umiem sobie tego wybaczyć. To skomplikowane i bardzo osobiste. Sceneria jak z Świtezianki, trudno było odróżnić, czy to księżyc, czy jego odbicie. Nagle woda zafalowała i okazało się, ale wtedy było już za późno.
Następny krótki wpis o zdradzie. Zdrada, to upadły Anioł miłości... Co to jest, czym jest zdrada? Czy można naprawić zdradę?, czy można wybaczyć zdradę?, czy zdrada może odrodzić?
Mnie się wydaje, że zdrada może zabić duszę.




Wejdź głęboko, w siebie, i nakarm dusze wszystkimi uczuciami, jakie ci towarzyszą. Ona pragnie rozsmakować się w ludzkich uczuciach namiętności, miłości, żalu, bólu, taka już po prostu jest. Poprzez nią bóg zapragnął rozsmakować się w człowieczeństwie - prawda, że to przekonujące???

W swej doskonałości ma dostęp do ludzkiego wymiaru życia tylko poprzez nasze doświadczenia, i tylko o to duszy chodzi - w tym obszarze nie obowiązują ludzkie kryteria oceny, porównywania, skali dobra i zła...
Jest to, co jest... i już.

Bądź uważny, obserwuj pomysły ego na zakwalifikowanie zdarzeń z twojego życia, na ich ocenę, na porównywanie do ludzkich kryteriów.
I bądź dla siebie wyrozumiały.

Każdy człowiek ma swoją drogę rozwoju, a wszystkie doświadczenia są po to, by się uczyć siebie, uprawiać archeologię, poniekąd duszy, bo to ona określa zadania - sens życia, daje nam lekcje do przerobienia, wiec codziennie poprzez wyzwania, sytuacje i zdarzenia odkrywamy jej pragnienia.

Mam poczucie, że zdrada jest wyrazem dominacji najgłębszych lęków przed miłością, a ego znajduje sposoby, by nas wodzić po manowcach prawdziwych i złudnych uczuć, i karmić umysł powierzchowną przyjemnością, substytutami miłości, co trwają przez chwilę, bądź dwie. Popełniamy błędy, by zobaczyć nasze własne lęki, nagie i bezbronne, tak, żeby je przyjąć do siebie, zintegrować, bo są częścią nas samych.

Wybaczyć sobie trzeba wszelakie błędy, by dalej żyć, by iść dalej, przed siebie. Zamknąć przeszłość, by otworzyć przyszłość. To niełatwe, wymaga uważności, pokory, cierpliwości.
Znajdziesz na to sposób.
Potrzebujesz czasu na żałobę po tym, co utracone. Potrzebujesz czasu, by poczuć naprawdę i głęboko wszystkie swoje uczucia na ten temat. Daj sobie czas, a przez ten czas naucz się siebie, takim jakim jesteś, siebie wobec przeszłości, wobec teraźniejszości. Wówczas znajdziesz porozumienie ze sobą i zgodę na siebie.

Zrozumienie to wybaczenie sobie

Po prostu

Zdziwisz się, że to możliwe, bo zgoda przynosi ulgę i miejsce na głęboką miłość. Tylko zamykając Stare możesz otworzyć się na Nowe, i nie chodzi o odcięcie, a przeżycie do końca.

Trzymając się Twojej poetyckiej terminologii powiem, że czuję tak:
miłość jest Aniołem światła, zdrada jest Aniołem Cienia, jeden bez drugiego nie ma racji bytu.

Tak... zdrada może odrodzić, jeśli poczujesz wszystkie jej smaki w opuszkach palców, bo wówczas poczujesz i miłość.



"Zdrada jest wyrazem dominacji najgłębszych lęków nad miłością".
W duszy czuję, że to prawda, ale nie wiem, co to znaczy dla mnie, w każdym wymiarze naszego życia, każdego tu i teraz?


Umysł może nie odnaleźć znaczenia tego, czego doświadczasz, dlatego poczuj głęboko to, co czujesz i tam pozostań, i na tym się skoncentruj - na uczuciu zrozumienia poprzez uczucie. Praktyczne odpowiedzi przyjdą we właściwym czasie, o ile będą ci do czegoś potrzebne.

Zdrada jest wyrazem ucieczki przed głębokim zaangażowaniem i chęcią ukarania siebie, drugiej osoby.
Za co? za Coś! Tego nie wiadomo na pewno... bo wygląda na to, że za nadmiar miłości i wyzwanie, by oddać się czemuś większemu, by się otworzyć, by się zgodzić na przyjmowanie.
Zdrada ma wiele korzeni, to bardzo złożone uwikłanie. Zawsze jednak chodzi o nas, zawsze jej korzenie znajdują się w nas, jak wszystko.

Najgłębsze nasze lęki są lękami przed przyjęciem miłości, w każdym jej aspekcie. Wynikają z ludzkiego ograniczania sobie i konieczności zasługiwania na miłość.
Sami sobie stawiamy barykady.
Nie robimy sobie tego ot tak, to ograniczenie jest wpisane w ludzką kondycję, praktycznie płynie we krwi. Czynimy tak ze strachu.

Lęk przed miłością, przed przyjmowaniem miłości, przed otwartością, tego uczucia, energii, która zapiera dech, się obawiamy, bo asekuracyjny umysł włącza algorytm ochronny przed zranieniem.
Umysł skonstruowany jest na ochronę i tworzy scenariusze zagrożeń i asekuracyjnie nas przed nimi broni. Miłość przychodzi wtedy, kiedy się otwieramy i jesteśmy bez pancerza, bez tarczy, wtedy właśnie umysł odczytuje i interpretuje ten stan jako bezbronność.
Bezbronność dlań jest stanem zagrożenia.
Niesamowite, prawda?, że potrzeba nam własnej bezbronności, by mieć w sobie miłość, by ją poczuć w czubkach palców. Pancerz ochronny jest zamknięciem się przed tym, czego pragniemy najbardziej.
Wygląda na obłędne koło, prawda?

Lęki przejmujemy od rodziców. Najczęściej.

Oni też byli dziećmi
Doświadczali różnych, często niełatwych sytuacji.
Ich rodzice też byli dziećmi i doświadczali różnych zdarzeń.

Podskórnie, nieświadomie, w ramach lojalności, wierności rodzinie i bezwarunkowej miłości dziecka do rodziców, przejmujemy lęki rodziców, dziadków... tak już jest. W ramach tej lojalności przejmujemy cześć ich uwikłań wspierając ich los, i dlatego niesiemy ich bagaż energetyczny, którego nie rozumiemy.
Często mam uczucie, że to nie jest 'moje', ale moje zarazem, bo już jest częścią mnie. Kochać, mimo to, i rozumieć, to jest właściwe wyzwanie życia.

Najłatwiej rozplatać supły uwikłanych losów oddając się procesowi ustawień hellingerowskich, i, jeśli przyjdą do ciebie, przyjmij je, i weź w nich udział, nie dociekając głową znaczenia, bo to sprawa duszy.

Czasem jest tak, że przychodzi najpiękniejsza miłość, i wówczas w poczuciu, że nie zasługujemy na takie błogosławieństwo, żeby sobie nań zasłużyć, karzemy się, a ukaranie polega na zniszczeniu, odrzuceniu tego Daru... jesteśmy dla siebie w zakresie umysłu bardzo surowi, nastawieni na winę i karę, na dobro i zło, na zasługiwanie.
Taka jest nasza kultura.

Ważnym jest uświadomić sobie mechanizmy, jakie nami kierują. Uświadomić sobie oznacza bardzo uważne, blisko siebie, zwyczajne codzienne życie, zakręcone wokół tego, co przynosi nam ogromna satysfakcje i radość. Wówczas można wyskoczyć ponad automatyczne sterowanie mechanizmami przetrwania i świadomie zarządzać nimi, i wybierać miłość, mimo iż umysł implikuje tabun możliwości zranienia. Uświadomić sobie, że umysł to tylko narzędzie, maleńka cząstka naszego istnienia, że 'walka o przetrwanie' to jego praca, a my jesteśmy czymś więcej niż umysł!
Wówczas świadomie wybieramy i rozumiemy swoje błędy. Jeśli będziemy ufać codziennie i sobie i innym, i dostrzegać pod powierzchnią rzeczywistości dobro i miłość, to odzyskamy moc i przyciągniemy więcej zaufania i miłości.

Któż wymyślił cierpienie, żeby zasłużyć na miłość?

Cóż za pomysł zakładać, że Ktoś zajmuje się rozdawnictwem miłości?!

Wszak miłość jest, prawda? Ona jest, w niedoskonałości, pomiędzy błędami, jak światło, jak powietrze. Jest wokół nas i w nas, trzeba tylko zacząć głębiej oddychać.


dziękuję za zaproszenie

21 września 2010

o zaufaniu - meandry myśli

*








fragment maila:

Czym jest zaufanie ? Bez zaufania do siebie, bez zaufania do Ciebie trudno szukać porozumienia.

Co sądzisz o zaufaniu? To niełatwy temat, bo bliski słowa wiara. Od wiary już niedaleko do nieskończoności.

Ale bez zaufania nie ma porozumienia, nie ma zrozumienia, nie ma przyjaźni. Brak zaufania oznacza chyba samotność. Zaufanie to deficytowy towar.

napisz coś o zaufaniu


zaufanie

hmmm...
to Coś kojarzy mi się z wiarą i z miłością; czuję, że to ta sama przestrzeń istnienia i można by tych określeń używać zamiennie, a może komplementarnie :)

każde z nich przemawia do najgłębszej sfery naszego bycia - ładnie to ująłeś: każde z nich dotyka nieskończoności, tego, czego ludzki rozumek nie jest w stanie pojąć

zaufanie, wiara, miłość są niełatwe dla umysłu, którego struktura zbudowana jest w oparciu o przysłowiowe szkiełko i oko

umysł, cudowne narzędzie, zracjonalizowane w granicach świadomości, korzysta z programów autopilota i zarządza naszą codziennością w granicach uświadomionych i nieuświadomionych przekonań

jaką wiedzą dysponuje umysł na temat zaufania? wiary? miłości? sprowadza je do codziennych prostych doświadczeń już doświadczonych i zapamiętanych (zaimplementowane algorytmy), bo takie jest jego zadanie i takie ma możliwości: racjonalizowanie rzeczywistości w celu ochrony gatunku/życia

zaufanie wypływa z wiary w sens istnienia, w siebie
wiara wypływa z zaufania sobie i życiu,
miłość... cóż, miłość jest jak oddech, wyraża się poprzez zaufanie i niezachwianą wiarę

zaufanie po prostu jest tak jak słońce jest i tak jak miłość jest
wiara jest aktem odwagi opartym o fundamentalne zaufanie i miłość,
z wiary wypływa ryzykowna decyzja, by zrobić krok w niewiadome (Apollinaire opisał to jako krok w przepaść, by pofrunąć)

czym jest zaufanie w praktyce codzienności?
zgodą na to co jest,
najpierw zgodą na siebie, na swoje kompetencje, atrybuty, pragnienia, słabostki, pasje, zgodą na ziemskie okoliczności istnienia, w pierwszej mierze na rodziców, na dom, na rodzinę,
zgodą na ludzkie ograniczenia i wszelakie emocje,
zgodą na popełnianie błędów jako podstawowych elementów na drodze odsłaniania swojej cząstki doskonałości;
jest rozpoznaniem w sobie samym przyjaciela, rozpoznaniem w sobie cząstki boga, uznaniem, że nasze dłonie doświadczają wyjątkowego stanu istnienia w ludzkiej formie,
zaufanie w codzienności jest zgodą na to, że każdy dzień jest nowym dniem i nową szansą i darem, codziennie od nowa...

wczoraj minęło, jutro będzie jutro, a dziś jest Tu i Teraz

powtarzam dzieciom: kochanie, codziennie masz moje absolutnie 100% carte blanche zaufania, możesz z tym zrobić, co chcesz, to twoja wolna wola

najważniejsze jest pamiętać, że wszystko zaczyna się od nas samych: zaufania do siebie i dla siebie,
nie możemy ani dawać ani oczekiwać więcej ponad to, co sami sobie potrafimy podarować, a to, co dajemy, zawsze do nas wróci pomnożone :)))
dlatego warto uważnie przyglądać się temu, co przyciągamy, bo to jest manifestacja nieuświadomionych przekonań, które, zrozumiane i zaakceptowane, jako cząstka nas samych, możemy przekształcać w przekonania działające na naszą korzyść, teraz i dla przyszłości - marzeń

już wiem, jak smakuje życie bez zaufania i ta wiedza jest dobroczynna;
widzę, gdzie mam blokady i jestem pełna obaw, bo tam potykam się,
czuję całą sobą, gdzie jestem otwarta i ufająca, bo tam płynę bezkolizyjnie, i czuję się dobrze ze sobą, swobodnie z innymi;

czy zaufanie to deficytowy towar? to pomysł ego opierający się na subsydiowaniu przez ograniczony umysł
niepojętej nieskończoności na porcje; stwarza w ten sposób poczucie bezpieczeństwa, bo porcje może kontrolować;

zaufanie jest jak światło, jak powietrze, to kwestia wyboru, jak oddychamy i czy wyjdziemy z cienia na światło słońca; w ten sposób odsłaniamy w sobie głębokie i trwałe poczucie bezpieczeństwa, które nie huśta się kapryśnie w rytm sytuacji dnia codziennego - jest zakorzenione jak zdrowe drzewo;
więc, albo otwieramy szeroko drzwi i promienie słońca tulą nas, albo ledwie uchylamy drzwi, łypiemy tęsknie jednym okiem za rajem i toniemy w ciemnościach asekuracji i lęków; oto na własne życzenie towarzyszy nam smutna samotność - wskutek decyzji o separacji od świata;

zaufanie to jest full inclusive towar niewyczerpany, podany przez Wszechświat i życie, na tacy,
sami decydujemy o tym, ile zeń czerpiemy


zaufanie i jego brak ma związek z lękiem przed zranieniem, a tutaj dochodzimy po raz kolejny do potrzeby zrozumienia, że nikt nas nie może zranić bez naszej zgody, co jest możliwe wówczas, kiedy jesteśmy świadomi siebie i z pełną odpowiedzialnością akceptujemy siebie w swojej formie

kiedy jestem swoim najlepszym przyjacielem, wówczas ocena, opinia z zewnątrz, nie jest tak ważna, jak wewnętrzne poczucie: ja jestem ja i ja jestem ważna, i ja jestem jedyna w swoim rodzaju; jestem taka, jaka jestem z ważnego powodu: by być najlepszą sobą;

oto wyraz wewnętrznej spójności, poczucia własnej wartości, tego, jak siebie samych traktujemy;

na świadomym JA zamyka się koło tych rozważań, i pozostałych też :)))

Antoś, zgadzam się z Tobą - bez zaufania nie ma porozumienia, bo zaufanie je umożliwia
zauważ, że nadal poruszamy się w tej samej przestrzeni bycia, gdzie znajdują się otwarte okna i drzwi (dusza i serce)
i zauważ, że jeśli w nią wejdziesz, to mocą wiary, otwarcia i oddania, korzystasz z przywileju doświadczania wolności, miłości, radości, uczestniczysz w misterium, a ten przywilej jest efektem Twojej decyzji: chcę, dlatego otwieram duszę i serce i ciało - akt pełnej akceptacji siebie i woli dzielenia się sobą z innymi, swoistego zjednoczenia indywidualności,

zgadzam się to słowo klucz

zgadzam się, więc ufam i kocham... to ładne i dobre, ba, najlepsze, bo ten Dar mamy w swoich dłoniach, każde z nas z osobna


Dziękuję za inspirację


05 września 2010

sztuka wybaczania

*


Indianie mówią, że jeśli kogoś nienawidzisz lub nie wybaczasz, możesz zacząć kopać 2 groby: dla siebie i dla tej osoby


Wpis Marcina o wybaczaniu i powyższy anonimowy komentarz trafiający w sedno rzeczy, zainspirowały mnie do refleksji w niedzielny słoneczny poranek.


Sztuka wybaczania
Wybaczamy dla siebie, kiedy podejmujemy decyzję: zrozumieć zamiast ukarać.
Kiedy chcemy bardziej uwolnić się od zaprzeszłych zdarzeń, niż oglądać się ciągle za siebie.

Niełatwo zgodzić się na swoje uczucia złości, żalu, bezradności i nie oczekiwać rekompensaty. Trzeba uświadomić sobie swoje pragnienie zadośćuczynienia i podjąć decyzję, by go nie oczekiwać, zostawić przeszłość, taką jaka była, dla teraźniejszości takiej, jakiej chcemy.

Niełatwo jest oswoić jakościowo ciężkie emocje, szczególnie pragnienie zemsty, bo wygląda na to, że właśnie o to pragnienie chodzi, o fakt, że ono się pojawia i oceniamy siebie przed jego pryzmat.

Pragnienie zemsty w ocenie społecznej jest złe, i skoro je czujemy, to jesteśmy źli, więc je wycofujemy, dlatego powraca, jak bumerang, jak każde wycofane uczucie, i huśtamy się emocjonalnie pomiędzy mieszanymi, starymi i nowymi uczuciami. Lecz kiedy przychodzi i przeżywamy je w pełni, mamy w sobie na jego obecność zgodę, to za każdym jego powrotem jest łatwiej, lżej.

Skupienie się na swoich uczuciach, bez odnoszenia do pierwotnego źródła - sytuacji/aktywatora, bez nieustannego jej analizowania i grzebania, jest kluczem do jego 'rozpuszczenia' i odzyskiwania wewnętrznego spokoju oraz zrozumienia ludzkiego prawa do popełniania błędów.

Kiedy dbamy o siebie, o zdrowie fizyczne i psychiczne, to skoncentrujemy się na tym, co sami dla siebie możemy w tej sprawie zrobić,
w tej i w każdej innej.

Tak już jest, że tylko my sami mamy wpływ na to, co zrobimy dla siebie, i czy chcemy naprawiać innych, skazując się na nieustanne rozczarowania i wypalenie, czy też skoncentrujemy się na sobie.

Warto zwrócić się ku sobie, bo faktem jest, iż można zmienić tylko samego siebie, a świat wokół nas jest w dużej mierze odzwierciedleniem naszego wewnętrznego stanu.

Złość, żal, oczekiwanie, rozczarowanie, tworzą blokady w ciele, w umyśle, ograniczają możliwości, pochłaniają energię i niewiele nam zostaje na własną codzienną twórczość.

Jeśli dbamy o siebie, to wybaczamy i sobie i innym, a wiedząc, iż w każdym zdarzeniu, w każdej sytuacji, jest cząstka naszej odpowiedzialności za nią, możemy zamknąć oczy, popatrzeć drugiemu człowiekowi w oczy i powiedzieć: "część odpowiedzialności za to, co się wydarzyło, biorę ze sobą, a część pozostawiam Tobie" i zostawić, i odejść. Wziąć głęboki oddech, otworzyć oczy i robić swoje. To niełatwe, ale przynosi ulgę, poczucie wewnętrznej wolności.
Jeśli zdołamy tak uczynić, raz po raz, to znaczy, że odzyskaliśmy moc decydowania o swoim życiu, bo sztuka wybaczania jest elementem odpowiedzialności za siebie.

W tym miejscu warto jeszcze zatrzymać się nad słowami Eleonory Roosevelt: nikt nie może Cię zranić bez Twojej zgody.

30 sierpnia 2010

przebudzić Tygrysa

*

44 urodziny


















Nie chodzi o naprawianie siebie, bycie lepszym lub gorszym. Rzecz w tym, czy jestem świadoma lub nieświadoma, przebudzona czy pogrążona we śnie. Mogę zrezygnować z jakiegoś zachowania lub nie, a i tak w kosmicznym porządku rzeczy wszystko pozostaje jedną energią. Tak czy owak jest dobrze. Ode mnie zależy na ile jest mi ze sobą dobrze i czy lubię siebie, jakim Tygrysem jestem i jak szeroki horyzont możliwości wybieram, w jaki sposób przyjmuję Tajemnicę i na ile mam odwagę ją poznawać.












_______________________________________________
fotografia w cyklu "W moim ogrodzie brzozowy zagajnik" DL
ilustracja google

27 sierpnia 2010

wspinaczka

*


"Nawet śpiąc pracujemy nad stawaniem się świata".

Tylko z wytrwałości bierze się wytrwałość.
Gestami stwarzałem niewidzialny sznur.
I wspinałem się po nim i trzymał mnie.

Czesław Miłosz

23 sierpnia 2010

samość

*





Miejscem, gdzie masz najwięcej do zrobienia, jesteś Ty sam.

Kurt Tepperwein


19 sierpnia 2010

moc bycia sobą

*

.

Cała moc jest z wewnątrz i dlatego jest pod naszą kontrolą

Robert Collier



Jesteś twórcą swojego losu. Nikt inny nie może zatańczyć Twojego tańca, nikt inny nie może zaśpiewać Twojej pieśni, nikt inny nie może napisać Twojej historii. Teraz zaczyna się to, kim jesteś i co robisz. Zasługujesz na to, żeby być szczęśliwym, urodziłeś się po to, by dać coś światu, by go wzbogacić, by być najlepszym sobą.
Wierzę, że jesteś cudowny. Wierzę, że jest w Tobie coś wspaniałego. Bez względu na to, co przeżyłeś dotychczas, bez względu na to, za jak młodego albo za jak starego się uważasz, moment, w którym zaczynasz czuć się dobrze ze sobą, jest czymś naturalnym w Tobie, jest Twoją mocą, większą niż cały świat. Ta moc zaczyna Cię budzić i manifestować Twoje możliwości. Ona pokieruje Twoim życiem, jeśli na to pozwolisz.
cytat The Secret

12 sierpnia 2010

a może by tak...?

*










*

Ile zakrętów jest w życiu? Ile zdarzeń potrafi zawrócić nasze działania o 180'? Coś, co jeszcze wczoraj było dla nas ważne, dziś zupełnie straciło na znaczeniu... Jak często może się to zdarzać? Co zatem jest ostatecznie ważne? Czy kiedykolwiek będzie dane nam to poznać?

Każdy dzień, choć na pierwszy rzut oka wydaje się być taki sam, jak pozostałe, niesie sobą nową jakość. Każda chwila, w pełni przeżyta, staje się czymś wyjątkowym, niepowtarzalnym. W jednej chwili priorytetem jest dla Ciebie budowa domu, w innej rzeczy materialne jakby nie istniały. Dlaczego?


Gdzieś na dnie duszy, a może na jej szczycie, czai się prawda, ta najprawdziwsza o Tobie samym, dlaczego samemu tak trudno do niej dotrzeć? Dlaczego świat zewnętrzny tak usilnie stara się zagłuszyć Twoje własne myśli? I dlaczego mu na to pozwalasz....?


Otaczasz się przedmiotami... Dwie opasłe biblioteczki, na których miejsca już brakuje na książki, a Ty wciąż kupujesz nowe, choć do połowy nawet nie zajrzałeś... Dwa aparaty: jeden wymarzony, którym zrobiłeś może 300 zdjęć, drugi nowszy, cyfrowy, bo przecież już wszyscy mają... Kolekcja filmów dvd, niektóre naprawdę warto mieć, żeby przypominały o wartościach, ale reszta? W kącie gitara, od dawna z zerwaną jedną struną, zakurzona... Szafa pełna ubrań, choć nosisz tylko 10%, a tak chętnie wchodzisz do sklepu...


Mimo tego wszystkiego wciąż gonisz za czymś tak ulotnym, jak "swoje pięć minut w życiu", a przecież masz całe życie!
Ciągle trapią Cię wyrzuty: za mało czasu dla przyjaciół, rodziny, a przecież masz czas, tylko źle wyznaczasz priorytety... Ciągle marzysz o wszystkim, co daleko, inne, a nie znasz nawet swojego podwórka ani swoich możliwości...

Przestań pędzić, zatrzymaj się, spójrz na swoje stopy, uwolnij je z butów i pospaceruj nad ranem po mokrej trawie. Zatrzymaj się, jak cudownym uczuciem jest nabranie w płuca głębokiego oddechu, ile sił on dodaje. Zatrzymaj się, przyjrzyj się swoim dłoniom, pomyśl: ilu różnych rzeczy nimi dokonałeś?
Zatrzymaj się... i zacznij żyć! P.

***

Paula, bardzo dziękuję.
Piękno łatwo się rozprzestrzenia...

27 lipca 2010

przebudzenie

*





*
Jeden e-mail. Rzeczowy, ciepły, życzliwy, klarowny. Czuję się, jakbym obudziła się na dobre. Dotarło głębiej to, o czym wiedziałam, wiem, tylko coś w głębi potrzebowało ostatniego słowa, wsparcia, potwierdzenia. Złudzenia mają ogromną moc, są jak gęsta mgła przesłaniająca świat, i czasem trzeba więcej światła, by otrzepać mokre skrzydełka, tak , żeby poczuć własną moc i zobaczyć rzeczy takimi, jakie są. I nie tylko to. Istota samoświadomości nie polega na abstrakcyjnej idei, a przekłada się na zdecydowane działanie mierzone miarą swoich pragnień i potrzeb. Odpowiedzialność za dar życia to nie tylko odpowiedzialność za podejmowane wyzwania, ale, i nade wszystko, odpowiedzialność za siebie. Hmmm... Cóż, zmykam złożyć zamówienie odpowiadające temu, na co moja dusza, moje ciało i moje ego, maja największą ochotę. Poprzeczka zawieszona wysoko. Niech się dzieje.

20 lipca 2010

życie jest Górą


*


















Są góry zewnętrzne i góry wewnętrzne. Sama ich obecność nęci, wzywa do wspinaczki. Być może pełna nauka Góry zawiera się w tym, że całą Górę niesiesz w sobie, tę zewnętrzną i tę wewnętrzną. Czasami szukasz Góry długo i bezskutecznie, aż nadchodzi pora, kiedy masz właściwą motywację i jesteś gotowy, by odkryć drogę, najpierw do podnóża, a potem na szczyt. Górska wspinaczka jest sugestywną metaforą ludzkiego dążenia, duchowej podróży, ścieżki rozwoju, przekształcenia i zrozumienia. Napotykane trudności ucieleśniają właśnie te wyzwania, których potrzebujemy, by się rozwinąć i w ten sposób poszerzyć swoje granice. W końcu samo życie jest Górą, nauczycielem stwarzającym doskonałe okazje do wewnętrznej pracy rośnięcia w moc i mądrość. Kiedy zdecydujemy się na tę podróż, czekają nas długie lata nauki i rozwoju. Zagrożenia są poważne, ofiary przerażające, rezultat zawsze niepewny. Ostatecznie to sama wspinaczka jest przygodą, (…) i wreszcie, u kresu jednej z dróg, na szczycie, stojąc już tam, wysoko, zyskujesz nową perspektywę, co może na zawsze zmienić twoje widzenie świata.



i tak rozwija się ta przygoda – twoje życie.

Wszyscy razem odbywamy metaforyczną wspinaczkę na Górę. I potrzebujemy wzajemnej pomocy.
____________________________________
foto AW / na przełęczy Tete Rousse
cytat Jon Kabat-Zinn właśnie jesteś

17 lipca 2010

oddech trzmiela

*




Człowiek jest istotą duchową, która doświadcza swej fizyczności.

Colin Sisson: Wewnętrzne przebudzenie




*
W oddechu doświadczamy jedności trzech sfer: mentalnej, emocjonalnej i duchowej, zaś oddech trzmiela to swoista zabawa podczas ćwiczeń pogłębiających świadomość i sztukę głębokiego oddychania przeponowego.
W fazie pierwszej biorę głęboki wdech nosem i czuję, jak brzuch przykleja się do kręgosłupa, przepona podnosi się aż pod mostek, a klatka piersiowa wypełnia się jak balon. W drugiej fazie następuje wydech, powoli, ale tak, że wypuszczam powoli powietrze przez usta, która są nadal zamknięte i rozluźnione, i tylko powietrze 'na wargach gra', czego efektem jest dźwięk buczącego trzmiela. Powietrze wydycham dopóki, dopóki przepona nie opadnie na dno brzucha. Pomiędzy wdechem i wydechem następuje 3,4 sekundowy bezdech.
Praktyka pranajamy przejawia się na różne sposoby. Niezależnie od sposobu pozwala ona na skupienie na sobie i na chwili teraźniejszej. To krok ku świadomości siebie - samoświadomości.

15 lipca 2010

mami

*







*
To ja, mama, zwana w swoim domu: mami.

Tytułem wstępu. Środa. Oskar zawiózł dokumenty na SGH. Wrócił późnym wieczorem i oznajmił: wyjadę wcześniej, niż planowałem, w piątek rano. Zatrzymam się na kilka dni u tatusia i z Wrocka pojedziemy do Blackwater (do wakacyjnej pracy w ogrodnictwie).

Czwartek to dziś. Wyjątkowy czas, nieco nostalgiczny, ciepły, wysubtelniony. Wiem, że to ostatnie chwile w dotychczasowej formie. Od dziś w pełni żyje na swoje konto, swoim życiem i będzie gościem w mej codzienności. Naturalne następstwo zdarzeń w rozwoju życia.
Uśmiecham się. To już!
Rozstania mają swój klimat radosno-smutny i jemu się poddaję. Czasem łapię się na tym, że mam łzy w oczach, co znaczy tyle, iż jakaś cząstka we mnie jest przywiązana do roli bycia mamą dla syna. Z tego utożsamienia bierze się opór, który na planie fizycznym manifestuje się specyficznym bólem, lękiem; ta cząstka, moje kochane ego, nie zgadza się, nie akceptuje zmiany, walczy z faktami, chce je nagiąć do bezpiecznej stabilności, bo tylko niezmienność jest dla umysłu gwarancją bezpieczeństwa.

Ludzkie złudzenie, po prostu, jedno z wielu.

A ponieważ ta cząstka mnie należy do mnie, czuję co czuję: falowanie.

Poniedziałek. Dzień 19 urodzin. Rozmowa telefoniczna. Po męsku: rzeczowa i krótka. Oskar wydaje się bardziej oddalony niż kiedykolwiek.

Zawsze oddawałam mu dużo miejsca dla siebie, dbałam o jego niezależność, chroniłam przed sobą samą, szczególnie wtedy, kiedy pojawiła się w domu nieobecność mężczyzny, podkreślając, iż, aż tylko synem jest. A dziś... być może ze względu na to ostateczne ciecie pępowiny, czuję jego niezależność mocniej, jakby mi nic po nim nie zostało. Uważnie śledzę swoje myśli i widzę, na co mają ochotę, że mogłabym łatwo dać się im zapędzić w kozi róg zagubienia, gdyby nie to, że jestem coraz lepszym detektywem, a poza tym, na swoim terytorium to ja rządzę!!!

Umysł aktywuje miliony myśli i emocje z nimi związane, w tym poczucie pustki. Wiadomo, że umysł to praktyczny program do zarządzania; doskonałe narzędzie, które nie poddaje się zmienności tego świata. Kiedy zachodzi zmiana i jakiś algorytm przestaje być użyteczny - to fiksuje, zawiesza się, ot! klasyczny przykład starego oprogramowania, który nie jest w stanie sprostać nowym zadaniom.

Ciekawe doświadczenie.

Przeżywam je na wielu poziomach, a ponieważ jestem kobietą, człowiekiem, to witam wśród swoich niespodziewanych gości różnorodne ludzkie emocje, albowiem wiem, że zauważone, docenione, odpłyną w siną dal, pozostawiając po sobie wielobarwną tęczę.

10 lipca 2010

zgoda na Los

*







*

Mama i syn. On odszedł. Nagle. Wypadek w dniu jej 44 urodzin. Minęły dwa lata. Mama nie potrafi pogodzić się z jego odejściem. Mama nie potrafi dalej żyć. Bez niego życie straciło blask, sens. Mama chce, aby nadal żył, był blisko, wśród żywych. Z tego powodu i jej wśród żywych nie ma. Ona spogląda cały czas na niego, spogląda w stronę śmierci. Nie chce patrzeć na życie. On, jego dusza nie zaznaje spokoju, bo ona ciągle pragnie jego obecności. Mama nie potrafi zgodzić się na koleje losu, nie zgadza się na jego śmierć, i trzyma go przy sobie: oboje na granicy życia i śmierci, oboje nie mogą zaznać spokoju.

Żałoba po najbliższych trwa rok. To jest czas na opłakiwanie, na żal, na rozpamiętywanie, tak, by kiedy minie ten czas pozwolić życiu na życie, a śmierci na śmierć być tym, czym jest. Żywi wracają do życia zostawiając dusze zmarłych w spokoju. Natura daje każdemu czas na wyzwolenie się od przywiązania, na odnowienie, na szanse na jeszcze raz od nowa. Dostosowując się do reguł życia i śmierci, do czasu i na radość i na żal, przeżywając je w pełni, bierzemy odpowiedzialność za dar życia takim, jakie ono jest, a jest ono nieustanną zmianą i przemianą.

Podobno Indianie Hopi mają zwyczaj gromadzenia się przy opłakującym przez jakiś czas. On ma prawo opowiedzieć swoją historię i swój ból dwukrotnie, tak, by opłakać i pożegnać się. Jeśli będzie chciał po raz trzeci opowiedzieć, będzie tkwił kurczowo przy swoim żalu, wówczas wszyscy w kręgu odwracają się od niego ze słowami: nie pozwolimy Twojemu bólowi pochłonąć Ciebie.
Jest czas życia i jest czas śmierci. Pozostaje jeno zgodzić się, że tak już jest - i już.

Nie ma większego bólu dla kobiety - matki, kiedy odchodzi dziecko. Jak opłakać do końca i zgodzić się na taki los?
Podziękować za dar bycia mamą, podziękować za wszystkie lata razem, po czym świadomie pożegnać się słowami - zgadzam się na twój los i daję ci już spokój. Można jeszcze złożyć obietnicę: dla twojej chwały i na twoją cześć zrobię ze swoim życiem coś dobrego, po czym odwrócić się w stronę światła, w stronę życia. W ten sposób uwalniamy duszę, która zaznaje spokoju widząc nas pogodzonych, i wszyscy żyjący w rodzinie odczuwają ulgę.

Prostota komunikacji wyrażająca zgodę na Los nadaje energii rytm przepływu zgodnie z tym, jak się rzeczy mają na poziomie duchowym, co transformuje rzeczywistość na poziomie fizycznym do harmonijnej równowagi.

08 lipca 2010

gwiazdka z wody

*









*
Fenomen kształtów kryształów wody zamrożonej przez Masaru Emoto w -5 stopniach Celsjusza wiąże się z częstotliwością energii, która płynie 'z zewnątrz' i, z którą synchronizują jej cząsteczki będące w nieustannym ruchu.
Elastyczne struktury cząsteczek wody rezonują z otoczeniem tak, że możemy przekonać się, w jaki sposób nasze słowa kształtują rzeczywistość, i że nasze myśli, intencje mają stwórczą moc.
Woda reaguje na wszelkie przejawy świadomości różnorodnością kształtów i zniekształceń kryształów w zależności od energii, jakie niosą intencje zawarte w słowach: "Dziękuję", "Kocham Cię", "Nie znoszę Cię"... - możemy je traktować jak wiadomości pisane sympatycznym atramentem.
Naukowe doświadczenia opisane w książce "Tajemnice wody" prowadzą do konkluzji na temat naszej ziemskiej rzeczywistości; jeśli nasze ciała składają się z ok.70-90% z wody i, jeśli woda rezonuje z nasza intencjonalnością zawartą w myślach, słowach, działaniu, to pojawia się zagadnienie: co nasze myśli, emocje robią z nami?
No właśnie! Co możemy zrobić z tym fenomenalnym odkryciem? Co możemy stworzyć dla siebie, dla innych, dobrego?





kryształy wody

w sąsiedztwie kwitnącej wiśni







07 lipca 2010

sedno rzeczy

*

Dbaj o swoje myśli, gdyż stają się słowami
Dbaj o swoje słowa, gdyż stają się czynami
Dbaj o swoje czyny, gdyż stają się nawykami
Zważ na swoje nawyki, bo stają się charakterem
Dbaj o swój charakter, albowiem staje się twoim losem


(zasłuchane)

linkWithin

Related Posts with Thumbnails