01 listopada 2008

szkoda czasu na pośpiech

*













Lecą liście z drzew, spływają na ziemię, a każdy znajduje swoje właściwe miejsce. Poranne mgły snują się pomiędzy promieniami słońca. Coraz częściej  rozpraszają światło ciężkie od deszczu chmury, które powoli przegania po niebie zimny wiatr. W lesie zapach igliwia miesza się z zapachem grzybni. W ogrodzie kwitną różowe chryzantemy i wrzosy. Spośród zielonych liści ostrokrzewu wyłaniają się czerwone kulki owoców, zaś rajska jabłoń ugina się pod ciężarem kiści maleńkich jabłek, smakołyków dla zimujących ptaków.
Rozkoszny czas długich jesiennych wieczorów. Czas zadumy i gorącej herbaty malinowej z miodem. Czas na ogień w kominku i długie pogaduchy. Czas na przytulenie, na zaczytanie. Czas na zasłuchanie w muzykę i w słowa. Czas na otulony w szalik spacer i na szeleszczący taniec pośród kolorowych dywanów liści. Czas na zatrzymanie, bo szkoda czasu na pośpiech...

____________________________
foto rajskiej jabłoni


08 października 2008

jak obłok

*

Jesteś tu, aby mógł się ziścić boski plan wszechświata.
Jesteś aż tak ważny!!


Eckhart Tolle „Potęga teraźniejszości”

















niedzielne popołudnie
pożegnałam gości i odebrałam telefon

zapadła cisza

hmmm....

życie tutaj, w ziemskim wymiarze, jest bardzo kruche...

zmarła moja, bardzo bliska mi duchowo, koleżanka, moja nauczycielka jogi... Joasia
długo trwała jej 'rozmowa' z nowotworem...

śniła mi się tej nocy

hmmm...

dziwnie się czuję
czuję swoje istnienie i ogromny spokój... a jednocześnie lęk... potrzebuje się przytulić, bez słów, w ciszy pobyć ze sobą przy kimś...

oto manifestuję swój lęk przed przemijaniem;
manifestuję swoje przywiązanie do materialnej, cielesnej formy życia, do osoby...
oto utożsamiam się z tym, co przemija, i jestem przerażona

hmmm....

jedno wielkie złudzenie...

hmmm...

mam mieszane uczucia
czuję dobrze i niedobrze zarazem
i jest mi z tym niewygodnie

hmmm.... oto kolejna informacja od wszechświata

życie na nas nie czeka
szczęście na nas nie czeka
i życie i szczęście i miłość mamy we własnych rękach
wystarczy odetchnąć głęboko, spojrzeć uczciwie na siebie, otworzyć dłonie, serce i dawać...dawać dawać, tak, żeby zrobić miejsce na to, co chce do nas przyjść...a przed czym ciągle uciekamy, na miłość

czuję dziwną pustkę, nie chcę jej niczym wypełniać,

zapada zmrok
mija jesienny słoneczny wietrzny dzień
dobry dzień na odejście stąd, ze świata zmysłowego doświadczania
ostatnie moje spotkanie z Joasią. ponad 3 miesiące temu, przed wyjazdem do Norwegii... filiżanka kawy, pyszna tarta z truskawkami w urokliwej knajpce...
była radosna i szczęśliwa, bardzo spokojna, trochę zmęczona
umówiłyśmy się na kolejne pogaduchy... powiedziała mi tyle niezwykłych rzeczy... hmmm... i odeszła, spokojnie, spełniona, .... jak obłok

nigdy nie pytaj dlaczego...

cicho...

początek i koniec

przyjacielu,
między początkiem i końcem wydarza się życie, najpiękniejszy dar, wypełniajmy się nim aż po brzegi istnienia,
kochajmy i wyrażajmy swoją miłość w każdy możliwy sposób



ps.

8.10.08

na pożegnanie ciała Joasi zaświeciło słońce, jasne i gorące
w jego promieniach, w podmuchach wiatru tańczył jej pogodny uśmiech i spokój;
oto natura manifestuje w zjawiskowy sposób przesłanie szkoły jogi prowadzonej przez Joasię „powitanie słońca”, ulubiony zestaw asan na rozpoczęcie nowego dnia

wszak każdy dzień jest rozpoczynaniem życia od nowa

pozdrawiam z Krainy Teraźniejszości



*********************************************


Co możesz robić więcej?

Jakie masz możliwości?

I co jeszcze?

Z czego jeszcze możesz skorzystać?

Co jeszcze może być przydatne?

Co się sprawdziło w przeszłości?

Co potrafisz?

Jak to zrobiłeś kiedyś?

_________________________
foto mea Sopot maj 2007





15 września 2008

serce Żeleźniaka

*
     
Wikipedia podaje, iż Wschodni Grzbiet Gór Kaczawskich jest krótszy od Grzbietu Południowego, lecz szerszy i ma bardziej zagmatwany przebieg. Jak zagmatwany, przekonałam sie wchodząc na Żeleźniak (666m n.p.m.) Dla ścisłosci dodam, iż przekonały się o tym moje nieoswojone z chodzeniem po górach mięśnie ud, szczególnie czworogłowy, nadal obezwładniający przy schodzeniu po schodach.




       














Miniony weekend spędziłam w Radzimowicach, 10km za Bolkowem i 20 km przed Jelenią Górą. Radzimowice widać z głównej drogi nr 3. Kiedyś były miastem i do dziś mają ratusz, herb i rynek z ulicami we wszystkie strony świata. A stoi przy nich... kilkanaście  domów, ale za to jakich domów!!! (o historii tej pięknej miejscowości i jej mieszkańców napiszę w niedalekiej przyszłości).
Czas tam upływał mi w doborowym towarzystwie otwartych, pełnych ciepła ludzi, na rozmowach o budzeniu się w człowieku potrzeby wędrowania nowymi drogami, budzenia się niejako nowej świadomosci, samoświadomości, świadomosci duchowej. Pogaduchy i zamyślenie w rytm delikatnej medytacyjnej muzy przy ciepłym kaflowym piecu, albo pośród drzew, starym dębem i brzozami, pośród świerków pod niebem zasnutym szarymi chmurami, albo w  świetle wschodzącego słońca  nad sąsiednimi wzgórzami, albo podczas wybornego śniadaniowania, obiadowania i kolacji przy stole pełnym przepysznego jedzenia, przygotowanego przez Władzię i Wiktora, albo podczas świeżutkich opowieści z Peru, snujących się do trzeciej nad ranem, które przywiózł wraz z ziołami zebranymi przez Indian Andrzej - podróżnik i smakosz życia, warszawiak.
Wędrowanie nowymi drogami wzięłam sobie głęboko i dosłownie do serca. Postanowiłam w niedzielne popołudnie wytyczyć najkrótszą ścieżkę na najbliższą górkę zw. Żeleźniakiem, o której energii usłyszałam kilka bardzo intrygujacych słów. Zapakowałam w samochód swoje rzeczy, pożegnałam się ze wszystkimi, bo uknułam sobie plan taki, żeby po powrocie z przechadzki wsiąść w samochód i wracać do domku (160 km do Zielonej Góry przez Bolków i Legnicę). Założenie: krótko i szybko. Była godzina 14sta.
Droga na przełaj to łąki z barwnymi wysokimi trawami i górskimi ostami, potem gimnastyka poprzez las gęsto rosnących świerków, czasem nurkowanie w paprociach albo w gestwinie ostreżyny, co jakiś czas czerwony kapelusz muchomora. Napierałam prosto przed siebie, stromo, pod górę. Czułam jeno igliwie na mokrym karku i ostre gałęzie albo kolce na nogach.  Nagle zabłysnęła myśl: jak wygląda szczyt? Czy go znajdę? Nie mam mapy ani wskazówek. Hmmm...  Zapewne w najwyższym puncie okolicy. Ale jak to ocenić skoro wokół las i las? Odpuściłam wszelakie analizy i skoncentrowałam na wskazówkach własnego nosa. W pewnej chwili otworzyła sie przede mną zielona polanka, z klasycznym betonowym słupkiem. Miejsce na ognisko....Czy to Żeleźniak czy jakaś inna górka?... Położyłam sie pomiędzy świerkami, zapatrzyłam na czuby drzew, na niebo i poczułam ciepło bijące od ziemi, jakbym leżała na podłodze w swoim salonie z ogrzewaniem podłogowym. Ho ho, ale ciepło...pomyślałam... z jednej strony wiaterek chłodny, szare niebo, a z drugiej bijące serce góry.
Wstałam, czas wracać... czas... jaki czas? Nie wiem, bo nie mam zegarka. Telefon komórkowy rozładowany został w samochodzie. I kawalkada myśli: dokąd, w którą stronę... nie pomyślałam, żeby oznaczyć drogę, zostawić za sobą ślady tak, żeby wrócić. Zaczynam schodzić, na wyczucie, ale i lekko spanikowana. Jest stromo, za stromo dla mojej nogi. Widzę drogę. W którą stronę iść? Wybieram wersję na lewo. Jaka strona świata...nie mam pojecia, bo nie ma słońca, zwykle radzę sobie doskonale z orientacją w terenie, kiedy słońce na niebie, ale dziś zakrywa je gruba wartwa chmur. Przez chwilę zapomniałam o harcerskich metodach wyznaczania kierunków świata, zresztą każda droga dokądś prowadzi, wiec idę przed siebie. W pewnej chwili docierają do mnie nawołujące się ludzkie głosy Po kilku zakrętach i pokonaniu sporego obniżenia terenu wiem, że to błędna droga. Przez kilka sekund jestem na siebie zła, jeszcze kilka zakrętów i przez paprocie i strumyk docieram do grzybiarzy patrzących na mnie dziwnym wzrokiem. Z uśmiechem wskazują drogę: z powrotem, obok kopalni i jeszcze kilka kilometrów  (kopalni? jakiej kopalni? Nie spotkałam szybu kopalni, czyżbym przegapiła kawałek ważnej historii? Tak, tak... o czym sie dowiem później i opowiem następnym razem).
Wracam drogą do góry. Znajduje kijki do podpierania i rytmicznie, krok za krokiem idę. Wokół cicho jak makiem zasiał, tylko od czasu jakiś ptak zaskrzeczy albo zaświergoli. Kiedy poziom drogi się wyrównuje mijam zarośniety wielkimi paprociami żleb, nade mną góruje czapa lasu, a ja zanurzam się w kolejnej sosnowej gęstwinie Nagle droga się urywa. Koniec !?! Rzadziej porastają drzewa, przede mną jakby zielona polanka soczystej trawy. Rozgladam się wokół, z żadnej strony znajomego prześwitu, który zwiastuje jakąkolwiek panoramę. Dostrzegam poniżej drogę, robi wrażenie przyjaznej, zresztą to jedyna odpowiedź na pytania: dokąd? Schodzę do niej. Idę w nadanym wcześniej kierunku i widzę oznaczenia niebieskiego szlaku. Widziałam go wcześniej, kiedy wjeżdzałam do wsi: szlak pieszy i rowerowy. Poczułam się pewniej i radośniej. Za kolejnym zakrętem, na skrzyżowaniu dróg grzbobraniowa rodzinka. Pytam o Radzimowice, a oni potwierdzaja wcześniej obrany kierunek i komentują odrobinę złowieszczo moją samotną wędrówkę przez las, co kwituję uśmiechem.
Jeszcze kilka zakrętów i widzę znajome miejsce, gdzie poprzedniego ranka patrzyłam na wschód słońca. Mijam miejsce, skąd zaczęłam popołudniową przygodę celem wytyczenia nowej drogi na szczyt.
Nowej drogi, niestety, nie wytyczyłam. Zabłądziwszy na dziewiczych dla mnie terenach zasmakowałam i własnej intuicji i paniki, a także spokoju i radości wędrowania nieznanymi drogami.
Wracając spotkałam Wiktora i przypomniałam sobie, ze zostawiłam w kuchni termos. Zegar wybijał kwadrans po 16stej, kiedy Władzia częstowała mnie pysznym domowym ciastem i gorącą herbatą. Dołączył do nas Andrzej i gawędzilismy we czwórkę przez kolejne dwie godziny o górach, o wschodach i zachodach słońca, o orkiszu i o miłości.
Pewnego dnia tam wrócę, żeby pomieszkać w cudnej urody chatce z kamienia i drewna, gdzie nie ma wody i prądu, ale jest wielkie łóżko i piec kaflowy, także do pieczenia chleba, a w oknach firanki, obok chatki basen i miejsce na ognisko. Wymarzona samotnia. I wejdę jeszcze raz na górę, tym razem 'po bożemu', czyli tradycyjną drogą, żeby sprawdzić czy ta góra nadal grzeje od środka, i czy ja w ogóle byłam na Żeleźniaku. A może spotkam kopalniane duchy przeszłości?


Z górskim pozdrowieniem - ahoj przygodo!

____________________________________
foto w cyklu 'w zaczarowanym ogrodzie'

06 lipca 2008

Cztery Umowy

*














Lato w pełni. Zakwitły słoneczniki, pachną  lipy. Słońce na błękitnym niebie, gorąco – oto stały rytuał każdego lipcowego dnia. Kiedy ostatnio padał deszcz? Kto to pamięta? Przydałaby się chociaż jedna solidna burza.
Wakacje w ogrodzie to wczesne poranki z filiżanką herbaty i wieczorne chwile na zaczytanie. Odkryłam malutką książeczkę i dzielę się jej fragmentami.


1.szanuj swoje słowo

Bądź uczciwy w tym, co mówisz. Mów to, co naprawdę myślisz, a nie to, jak ci się wydaje, ze oczekują inni usłyszeć. Unikaj słów które szkodzą, nie plotkuj, nie obmawiaj, nie przeklinaj. Słowo ma wielką moc, więc używaj siły swego słowa dla rozprzestrzeniania się dobra i miłości.

2.nie bierz niczego do siebie

Cokolwiek robią inni, nie robią tego z Twojego powodu, jeno z wyobrażania sobie rzeczywistości na swoja miarę; to ich rzeczywistość nie Twoja; każdy ma swój subiektywny świat, i każdy jest inny. Jeśli uwolnisz się od cudzych opinii i działań, unikniesz cierpienia, bólu, pretensji i rozczarowań.

3.nie zakładaj niczego z góry

Miej odwagę być dzieckiem, które jest w Tobie. Miej odwagę zadawania pytań i otwartego wyrażania pragnień. Wyrażaj swoje mysli, uczucia jak najprosciej, tak jasno, jak tylko potrafisz, a unikniesz smutków i nieporozumień. Kiedy ktoś pyta – słuchaj uważnie, kiedy odpowiada – słuchaj uważnie. Rozmawiaj rozmawiaj rozmawiaj, bo nic nie jest oczywiste i żaden człowiek nie posiada daru czytania naszych myśli.

4.rób wszystko najlepiej jak potrafisz

W każdych okolicznościach staraj się czynić tyle, na ile Cię stać, jak najlepiej potrafisz; to 'najlepiej' jest różne w zależności od okoliczności, jest inne kiedy jesteś w pełni sil, a inne kiedy jesteś chory, inaczej dzieje się w poniedziałek a inaczej w niedzielę, ale za każdym razem daj z siebie wszystko, wówczas unikniesz poczucia winy i żalu straconych bezpowrotnie możliwości.

________________________________________


Don Miguel Ruiz  „Cztery umowy” wyd.Galaktyka

01 czerwca 2008

Dzieckiem być ... wypada, obowiązkowo

*
„nie ma żadnych dowodów na to, że życie jest poważne”  john marshall












Pewnego dnia, pewien przedziwny człowiek z fascynującą duszą, który od roku w  niepowszedni sposób świętuje swój Dzień Dziecka po drugiej stronie świata, napisał dla mnie słowa, którymi w ramach rozpieszczania siebie, swojego magicznego Dziecka i świata, dzielę się w dniu dzisiejszym, dniu zaczarowanym dziecięcą radością i spontanicznością oraz bezgraniczną otwartością:

[...]Zanim jednak wszystko to, co trwa, zamieni się tylko we wspomnienie, każda sekunda życia warta jest przeżycia w najpiękniejszy z możliwych sposobów. Jeśli kocha się, każda chwilka warta jest przeżycia, jakby była ostatnią. Nie warto ulegać nikomu, warto pielęgnować w sobie wszystko to, co powoduje, że muzyka, której słuchasz, dzień, który zaczynasz, radości, smutki, tęsknoty, pragnienia uczucia, łzy szczęścia, mają tylko jedno imię, Twoje [...].


pozdrawiam cieplutko ludzkość na obu półkulach

______________________________
foto mea
publikacja na www.silamarzen.pl





27 maja 2008

ludzie listy piszą

*

Świat ma co najmniej tysiąc wiosek i miast
List w życiu człowiek pisze co najmniej raz
...
Kto bardzo kocha, pisze długi list...   (Medytacje Wiejskiego Listonosza)




















Czerwona skrzynka na listy, tu i ówdzie. Skrzynka przed domem, skrzynki w blokach mieszkalnych, duże skrzynki na poczcie. Wrzucamy do nich listy, kartki okolicznościowe, widokówki znad morza, z gór, z odwiedzanych miast, żeby podzielić swą radość, zachwyt, sprawić przyjemność, że pamiętamy.
Czy pisujemy jeszcze listy? Odręcznie, na papierze listowym? Wkładamy do koperty, którą adresujemy, zaklejamy, czując na języku smak kleju? Naklejamy znaczek?
Wygląda na to, że w erze emalii, smsów, gg czy skypa, odręczne osobiste listy są na miarę wymarłych mamutów, nostalgicznym wspomnieniem.

Wczoraj w sali dębowej zielonogórskiej biblioteki im. Norwida odbyła sie gala Ogólnopolskiego Konkursu Sztuki Epistolarnej „ludzie listy piszą'. Celem konkursu jest wskazanie na wyjątkowy, niepowtarzalny klimat, uczcie, jakie towarzyszy każdemu człowiekowi, kiedy z drżeniem serca otwiera list, który nie jest rachunkiem, wezwaniem, reklamówką handlową. Czy to się jeszcze nam przydarza? Chciałoby się, zeby było się zdarzało... to pewne. Jeden maleńki warunek: żeby otwierać napisany list, trzeba go też do kogoś napisać.


Temat konkursu - napisz list do:

ptaków na dachu
ciszy w milczeniu
życia od nowa
odwagi w strachu
spokoju w gonitwie
złamanego słowa

... mamy, brata, siostry...

Napisałam i otrzymałam w nagrodę piękne pióro z grawerem. Lubię. Uwielbiam. 

____________________________
foto marzec 2007






20 maja 2008

Dzień Dobrych Wiadomości

*

Dzień Dobrych Wiadomości 20 maj 2008

„Nie jesteśmy istotami ludzkimi doświadczającymi doznań duchowych. Jesteśmy istotami duchowymi doznającymi doświadczeń ludzkich”
Teilhard de Chardin






















  


Dzień dobry w słoneczny, idealnie wiosenny wtorek

Jest nieco po szóstej, ptaki cichutko świergolą, zdaje się, że kulminacja okresu godowego przeminęła, w gniazdach pisklaki domagają się opieki, zatem ptasi rodzice mocno zaabsorbowani;
Herbata poranna w ogrodzie, na balkonie, w drodze do pracy w kafejce na rogu, albo w pracy spogladając przez okno? Oczywiście, choć jeszcze chłodne majowe poranki, brrr...ale jak urokliwe!!! Wystarczy rozejrzeć się dookoła, żeby dostrzec świeżą soczystą zieleń trawy, liści drzew, głęboką barwę kwitnących kwiatów; melduję, że zakwitły maki, irysy, różaneczniki oraz azalie, łany stokrotek, fiołków, bzów kolorowych zniewalająco pachnących.
Odrobina wysiłku, gest, żeby nowy dzień rozpoczął się od uśmiechu, jednej dobrej myśli, jednego miłego słowa, które rozwiną kaskadę zdarzeń, jak w domino, zdarzeń pomyślnych, radosnych, przyjemnych, nawet jeśli przyplącze sie coś niechcianego, to się łatwiej odplącze, gwarantuję:)
Przekazujmy sobie dziś przede wszystkim dobre wiadomości, niech będzie ich więcej niż kiedykolwiek.

_________________________________________
fragment wpisu na www.silamarzen.pl
ilustracja google

05 maja 2008

dotknąć prawdy

*




    







Poniedziałek majowy, trochę deszczowy majowym drobnym deszczem, trochę pochmurny i słoneczny zarazem; kilkanaście godzin temu minął długi ciepły przepiękny  weekend. Pogoda sprawiła się na medal, dała to, co najlepsze, ciepło, słońce, błękitne niebo.
      Tegoroczną majówkę, po raz pierwszy spędziłam w domu. Nastąpiła zamiana nadmorskiej plaży, górskich szlaków, urokliwych zakątków wszechswiata, na kawę popołudniową w świetle zachodzącego słońca pod brzozami, na przesadzanie, przekopywanie, przycinanie i odchwaszczanie, na spacer do lasu, na luźne leniwe rozmowy, na wieczornego grilla. Najprostszy sposób spędzenia czasu razem w swoim ogrodzie podyktowany potrzebą swoistej ciszy, spokoju, potrzebą najprostszej radości. Cieszę się tym, co mam na wyciągniecie ręki, zatrzymuję się przy drobiazgach życia codziennego i delektuję się nimi. Jasny słoneczny dom, wokół rośliny eksplodujące wiosną, zapachami i kolorami, dzieci, ba, już nastolatki, które wyrosły w mgnieniu oka, prawie gotowe do samodzielnego lotu w daleki, ekscytujacy świat.
Dlaczego tak zdecydowałam? Po pierwsze dlatego, że i moja noga i mój samochód potrzebują  regeneracji. Po drugie z powodu ostatniego dnia kwietnia, który wypełnił się szczególnymi emocjami; dzień bardzo konkretnych doznań rozstania, pożegnania, otarłam sie w dotkliwy sposób o kruchość zycia. Zdałam sobie sprawę, że nie ma we mnie zgody na przemijanie, na gwałtowne zmiany, coś we mnie krzyczało, buntowało sie, czułam sie jak umieram z tym, co odchodzi: zdrowie, życie, miłosć, nadzieje, pragnienia, patrzyłam jak umieraja marzenia moich znajomych, patrzyłąm bezradnie, jak sparalizowana, że nic nie mogłam zrobić – bezradność jest jak przekleństwo, stan ducha, któremu bardzo trudno sprostać. Tak, to brak zgody na przemijanie. Kto potrafi akceptować to, co było elementem naszego zycia, wspierało, wzmacniało, dodawało sił, dawało motywacje w najtrudniejszych chwilach zwątpienia? Pojawia sie bunt, żal, łzy. Pojawia się wycofanie w miejsce, gdzie czujemy się jak u siebie, bezpiecznie - do domu.



Życie jest zbyt krótkie, by marudzić
by narzekac
by się nudzić
by złorzeczyć
by się obrażać
by komplikować
by sie zadręczać
by powstrzymywać słowa, myśli, uczucia.
Z tego powodu czytelniku bardzo ważne jest, aby codziennie wyrażać słowem, spojrzeniem, gestem swoją miłość tym, których kochamy, wyrażać swoją wdzięczność za to co mamy, bo nic w naszym świecie nie jest pewne i oczywiste i na zawsze – nieustannie wszystko sie zmienia, czy sie to nam podoba czy nie, nie możemy tego procesu powstrzymać.



Obejrzałam film z moim ulubionym angielskim atorem, Hugh Grantem „Był sobie chłopiec”; otwiera go zamyka zdanie, swoisty light motiv „nikt nie jest samotną wyspą”.
Tak, tak, nikt nie jest samotną wyspą, wszystkie są połączone ze sobą pod wodą i tworza wszechświat spleciony miłością, oddaniem, fascynacją, zaufaniem, potzrebą bezpieczeństwa, wsparcia, wspólnym celem. Tworzymy ze sobą przeróżne konstelacje znajomości: zależnosci, przywiązania, miłości, adoracji, zazdrości, niechęci, zachwytu – wszyscy jesteśmy ze sobą w przedziwny sposób związani, o czym na co dzień nie mamy potrzeby myśleć,  ale przyjemnie jest zdać sobie sprawę z tego, że obok nas jest człowiek, który pragnie tego samego, ma w sobie taki sam lęk i watpliwości, i takie same marzenia.

Wczoraj koleżanka, która od dwóch lat cierpliwie i konsekwentnie nie oddaje pierwszeństwa panu rakowi powiedziała proste słowa:
trzeba usiąść obok i czyjąś dłoń zamknąć w swojej dłoni, wtedy nawet łzy smakują jak szczęście.



Dzisiaj jeden z przyjaciół ma urodziny. To dobry dzień i najpiękniejszy miesiąc, żeby się urodzić i żyć, żeby corocznie świętować swoje życie.


Jeśli spotkasz przyjaciela, 

nie pozwól mu odejść, 
dopóki w przyjaźń wierzysz. 
Lecz to nie takie proste, 
wiele ścieżek wydeptanych, 
którymi samotnie trzeba przejść, 
może gdzieś tam bratnią duszę spotkać, 
ale najpierw wiele rozczarowań zaznać, 
samotności w tłumie ludzi. 
Gdzie żadne serce nie jest dla Ciebie... 
roześmiane twarze, lecz nie w Twoją stronę. 
Może na końcu tej drogi ktoś czekać będzie, i wtedy nazwiesz go przyjacielem.



Co znaczy dotknąć prawdy?

Jest prawda życia
prawda przemijania
prawda odchodzenia
prawda codziennego oswajania darów losu
prawda chwili tu i teraz
i jest miłość

Dotknąć prawdy to dotknąć codziennej drobnej rzeczy z miłością, z szacunkiem, to celebracja chwili Tu i Teraz, kiedy cieszę się tym, co mam; to słowa kocham wypowiedziane, kiedy patrzę w oczy mężczyzny, kobiety, dziecka, kiedy patrzę w lustro, kiedy się budzę i kiedy zasypiam.


Sztuką wielką jest wznosić się do gwiazd i stać mocno na ziemi... dotknąć człowieka, poczuć smak łez i dotknąć miłości. Warto próbowac codziennie, naprawdę warto.



_____________________________________
foto mea

13 stycznia 2008

Odnowa - Świadomie Kieruj Swoim Życiem


Miesięcznik ODNOWA - Świadomie Kieruj Swoim Życiem

*

Powiat piaseczyński, dn. 2007-12-01

Mam wielką przyjemność i zaszczyt przedstawić Państwu nowy na rynku wydawniczym Miesięcznik o nowatorskim, ciekawym zakresie tematycznym, pod tytułem: Odnowa. Świadomie kieruj swoim życiem. Wydawcą i Redaktor Naczelną nowego projektu jest Jadwiga Sztabińska-Woźniak. Zespół redakcyjny tworzą: Jolanta Bugaj, Leokadia Donhöffner, Krystyna Kanecka, Anna Stefańska. Projekt i opracowanie graficzne wykonała Kamila Baturo. Reklamą zajmuje się Lidia Kołakowska, promocją Anna Pasławska- Mioduszewska.


Miesięcznik ODNOWA Świadomie Kieruj Swoim Życiem









ODNOWA to miesięcznik z zakresu psychologii pozytywnej i rozwoju osobistego, o charakterze poradniczym, przedstawiający sposoby wykorzystywania umysłu i techniki, które prowadzą do osiągnięcia lepszej jakości życia. Jest kierowany do osób, które chcą w pełni świadomie kierować swoim życiem, dokonywać pozytywnych zmian, nauczyć się równowagi między życiem zawodowym i prywatnym, opanować umiejętność wyznaczania celów i ich osiągania. OdNowa Świadomie Kieruj Swoim Życiem.

Kilka słów o działach miesięcznika OnNowa:

Magia Myśli temat przewodni numeru zawierający elementy tekstu poradniczego, przykładowego i ćwiczeń (może łączyć elementy z kilku działów lub być szerszym opracowaniem jednego zagadnienia z konkretnego działu).
Umysł i Osobowość tematyka dotycząca sposobów myślenia, działania umysłu, poznawania siebie, zmiany sposobów myślenia i działania.
Emocje i wyobrażenia tematyka związana z pokonywaniem zmartwień. lęków, stresu, sposoby na panowanie nad emocjami i zachowanie spokoju.
Ludzie i uczucia tematyka dotycząca układania relacji międzyludzkich w związkach, w rodzinie, z przyjaciółmi i znajomymi, w środowisku pracy; sposoby na dobre stosunki i zdobywanie uznania; co robić z krytyką.
Praca i biznes tematyka związana z odnalezieniem własnego miejsca w zawodowym świecie i jego realizacją, sposoby na osiągnięcie sukcesu w pracy lub w biznesie.
Pieniądze i majątek tematyka związana ze stosunkiem do pieniądza i dóbr materialnych, sposoby na ich zdobycie i utrzymanie.
Zdrowie i samopoczucie tematyka związana z radzeniem sobie z chorobami, ze zmęczeniem, ze złym samopoczuciem psychofizycznym; sposoby na młody wygląd, metody relaksacyjne.

Pismo OnNowa wydawane jest w formacie A4, ma 64 kolumny, nakład liczy 25 tysięcy egzemplarzy, cena 8,90 zł. Czasopismo jest dostępne w salonach prasy m.in. Empik, Inmedio, Relay oraz w dużych salonach Ruchu i Kolportera. OnNowa świadomie kieruj swoim życiem. Więcej informacji na stronie internetowej: www.odnowapress.pl
Anna Pasławska-Mioduszewska - Miesięcznik ODNOWA

Anna Pasławska-Mioduszewska
2007-12-05 22:14:25
Nr 4 Miesięcznika ODNOWA w sprzedaży od 5 grudnia 2007 roku! Może uważasz, że Twoje życie już minęło, że wszystko, na czym Ci zależało jest już nie do spełnienia, a marzenia sprzed lat wydają Ci się błahe? A może brakuje Ci siły napędowej, bo czujesz się wypalony, a szef w pracy coraz bardziej gra Ci na nerwach? Wydaje Ci się, że wszystko już było, życie jest zbyt znajome i nudne, nic nowego się nie wydarzy, a Ty dryfujesz niczym kra na rzece? A może sądzisz, że jesteś nic nie wart, pozbawiony talentów i wyjątkowości?
Jeśli na każde lub niektóre z tych pytań odpowiadasz twierdząco, to nr 4 ODNOWY może Ci się przydać. Gdy Twoje odpowiedzi brzmią negatywnie, to może polecisz to wydanie znajomym, którzy borykają się z takimi problemami albo znajdziesz w nim artykuł, o którym tu nie ma nawet wzmianki, a który Cię zainteresuje.

W nr 4 ODNOWY m.in.:
Kuźnia życia Życie bez celu jest stosowaniem strategii korka w morzu. Płyniesz wszystko jedno dokąd i każda nawet najmniejsza fala ma w tej kwestii więcej do powiedzenia niż Ty. Dlatego naucz się wyznaczać sobie cele, ale tak, by je zrealizować i by przyniosły Ci radość.
Pościg za marzeniami Marzenia pozwalają uciec od szarej rzeczywistości, ukryć się przed obojętnym światem, przetrwać najgorsze. Nierozłącznie związane są z nadzieją i zachwytem. Naucz się podążać za marzeniami…
Bank wartości Nasza tożsamość jest sumą wszystkich doświadczeń życiowych. To, jakie wnioski z nich wyciągamy, kształtuje nasze poczucie wartości. Jeśli nie mamy o sobie dobrego mniemania, powinniśmy wysnuć inne wnioski, których podstawą będą pozytywne doświadczenia.
Żegnaj, szefie! Ze statystyk wynika, że zadowolenie z pracy w naszym kraju rośnie. A jak to jest u Ciebie? Czy należysz do tych szczęściarzy, dla których praca jest pasją i życiową przygodą? Czy raczej traktujesz ją jako swego rodzaju brzemię, przymus ekonomiczny? Jeżeli odpowiedź jest pozytywna, być może przyszedł czas na zmiany.

___________________________________________________________________________________
znalezione i zacytowane za: 
 http://www.powiat-piaseczynski.info/informacja-miesiecznik-odnowa-swiadomie-kieruj-swoim-zyciem,697.html

linkWithin

Related Posts with Thumbnails