Poniedziałek majowy, trochę deszczowy
majowym drobnym deszczem, trochę pochmurny i słoneczny zarazem; kilkanaście
godzin temu minął długi ciepły przepiękny
weekend. Pogoda sprawiła się na medal, dała to, co najlepsze, ciepło,
słońce, błękitne niebo.
Tegoroczną majówkę, po raz pierwszy
spędziłam w domu. Nastąpiła zamiana nadmorskiej plaży, górskich szlaków,
urokliwych zakątków wszechswiata, na kawę popołudniową w świetle zachodzącego
słońca pod brzozami, na przesadzanie, przekopywanie, przycinanie i
odchwaszczanie, na spacer do lasu, na luźne leniwe rozmowy, na wieczornego
grilla. Najprostszy sposób spędzenia czasu razem w swoim ogrodzie podyktowany
potrzebą swoistej ciszy, spokoju, potrzebą najprostszej radości. Cieszę się
tym, co mam na wyciągniecie ręki, zatrzymuję się przy drobiazgach życia
codziennego i delektuję się nimi. Jasny słoneczny dom, wokół rośliny
eksplodujące wiosną, zapachami i kolorami, dzieci, ba, już nastolatki, które
wyrosły w mgnieniu oka, prawie gotowe do samodzielnego lotu w daleki,
ekscytujacy świat.
Dlaczego
tak zdecydowałam? Po pierwsze dlatego, że i moja noga i mój samochód
potrzebują regeneracji. Po drugie z
powodu ostatniego dnia kwietnia, który wypełnił się szczególnymi emocjami;
dzień bardzo konkretnych doznań rozstania, pożegnania, otarłam sie w dotkliwy
sposób o kruchość zycia. Zdałam sobie sprawę, że nie ma we mnie zgody na
przemijanie, na gwałtowne zmiany, coś we mnie krzyczało, buntowało sie, czułam
sie jak umieram z tym, co odchodzi: zdrowie, życie, miłosć, nadzieje,
pragnienia, patrzyłam jak umieraja marzenia moich znajomych, patrzyłąm
bezradnie, jak sparalizowana, że nic nie mogłam zrobić – bezradność jest jak
przekleństwo, stan ducha, któremu bardzo trudno sprostać. Tak, to brak zgody na
przemijanie. Kto potrafi akceptować to, co było elementem naszego zycia,
wspierało, wzmacniało, dodawało sił, dawało motywacje w najtrudniejszych
chwilach zwątpienia? Pojawia sie bunt, żal, łzy. Pojawia się wycofanie w
miejsce, gdzie czujemy się jak u siebie, bezpiecznie - do domu.
Życie
jest zbyt krótkie, by marudzić
by
narzekac
by się
nudzić
by
złorzeczyć
by się
obrażać
by
komplikować
by sie
zadręczać
by
powstrzymywać słowa, myśli, uczucia.
Z tego
powodu czytelniku bardzo ważne jest, aby codziennie wyrażać słowem,
spojrzeniem, gestem swoją miłość tym, których kochamy, wyrażać swoją
wdzięczność za to co mamy, bo nic w naszym świecie nie jest pewne i oczywiste i
na zawsze – nieustannie wszystko sie zmienia, czy sie to nam podoba czy nie,
nie możemy tego procesu powstrzymać.
Obejrzałam
film z moim ulubionym angielskim atorem, Hugh Grantem „Był sobie chłopiec”;
otwiera go zamyka zdanie, swoisty light motiv „nikt nie jest samotną wyspą”.
Tak,
tak, nikt nie jest samotną wyspą, wszystkie są połączone ze sobą pod wodą i
tworza wszechświat spleciony miłością, oddaniem, fascynacją, zaufaniem,
potzrebą bezpieczeństwa, wsparcia, wspólnym celem. Tworzymy ze sobą przeróżne
konstelacje znajomości: zależnosci, przywiązania, miłości, adoracji, zazdrości,
niechęci, zachwytu – wszyscy jesteśmy ze sobą w przedziwny sposób związani, o
czym na co dzień nie mamy potrzeby myśleć,
ale przyjemnie jest zdać sobie sprawę z tego, że obok nas jest człowiek,
który pragnie tego samego, ma w sobie taki sam lęk i watpliwości, i takie same
marzenia.
Wczoraj
koleżanka, która od dwóch lat cierpliwie i konsekwentnie nie oddaje
pierwszeństwa panu rakowi powiedziała proste słowa:
trzeba
usiąść obok i czyjąś dłoń zamknąć w swojej dłoni, wtedy nawet łzy smakują jak
szczęście.
Dzisiaj
jeden z przyjaciół ma urodziny. To dobry dzień i najpiękniejszy miesiąc,
żeby się urodzić i żyć, żeby corocznie świętować swoje życie.
Jeśli spotkasz przyjaciela,
nie pozwól mu odejść,
dopóki w przyjaźń wierzysz.
Lecz to nie takie proste,
wiele ścieżek wydeptanych,
którymi samotnie trzeba przejść,
może gdzieś tam bratnią duszę spotkać,
ale najpierw wiele rozczarowań zaznać,
samotności w tłumie ludzi.
Gdzie żadne serce nie jest dla Ciebie...
roześmiane twarze, lecz nie w Twoją stronę.
Może na końcu tej drogi ktoś czekać będzie, i wtedy nazwiesz go przyjacielem.
Co
znaczy dotknąć prawdy?
Jest
prawda życia
prawda
przemijania
prawda
odchodzenia
prawda
codziennego oswajania darów losu
prawda
chwili tu i teraz
i jest
miłość
Dotknąć
prawdy to dotknąć codziennej drobnej rzeczy z miłością, z szacunkiem, to
celebracja chwili Tu i Teraz, kiedy cieszę się tym, co mam; to słowa kocham
wypowiedziane, kiedy patrzę w oczy mężczyzny, kobiety, dziecka, kiedy patrzę w
lustro, kiedy się budzę i kiedy zasypiam.
Sztuką
wielką jest wznosić się do gwiazd i stać mocno na ziemi... dotknąć
człowieka, poczuć smak łez i dotknąć miłości. Warto próbowac codziennie,
naprawdę warto.
_____________________________________
foto mea
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
dziękuję