28 maja 2010

falowanie ciała

*







*
5 Rytmów jest podróżą, inicjacją. Zaprasza cię do odkrycia kreatywnej siły która pomoże ci w transformacji. To wymaga słuchania bicia własnego serca, znalezienia własnego rytmu, zaśpiewania własnej pieśni, napisania własnej historii, zrealizowania swoich fantazji i zobaczenia swojej własnej wizji. To okazja do uwolnienia ciała, wyrażenia serca, oczyszczenia umysłu, przebudzenia duszy i ucieleśnienia ducha.


Warsztaty 5 Rytmów prowadzone są na pięciu poziomach. Każdy poziom ma swoje własne dokładne mapy, których opisy znajdziecie w książkach Gabrielle: Sweat Your Prayers (ciało) i Maps to the Extasy - (wszystkie 5 poziomów)

Waves Uwalnianie ciała
Heartbeat Wyrażanie serca
Cycles Oczyszczanie umysłu
Mirrors Przebudzenie duszy
Silver Desert Ucieleśnienie ducha


W naszej kulturze naturalne jest pragnienie szukania ciągle nowych rzeczy i doświadczeń. Obserwuję jak gonimy za kolejnym zaawansowanym warsztatem, gotowi wspinać się po drabinie 5 rytmowego doświadczenia… Tyle tylko, że nie ma żadnej drabiny… są tylko cykle i koła.
Zachowujemy się jakbyśmy tego nie wiedzieli i cenimy Heartbeat bardzie niż fale, Cycles bardziej niż Heartbeat i tak dalej.
Ale tak naprawdę Waves - fale, prosty, fizyczny fundament naszej praktyki, to miejsce, gdzie cała ta bardziej zaawansowana praca może naprawdę zakwitnąć. Kiedy już nauczymy się, jak ucieleśniać swoje serce i umysł, i jak wychodzić poza nie do strefy ciszy, wtedy fale stają się miejscem, gdzie wszystko inne odpływa, a my znajdujemy się ma świętym gruncie, po prostu tańcząc nowo znalezioną wolność.

Wielu z nas porusza się w świecie warsztatów jak po supermarkecie, patrząc, co możemy dostać, głównie od nauczyciela. Ale prawda jest taka, że prawdziwym nauczycielem jest sam taniec. Tak naprawdę nie ma nauczycieli 5 rytmów. Są tylko ludzie gotowi stać przed grupą i tańczyć prawdziwie. Kiedy dla grupy jest jasne, że nauczyciel niekoniecznie nauczy ich jakichś nowych technik, ale jest tam, żeby trzymać przestrzeń dla każdego aby uczył się od Boga, wtedy warsztat staje się zbiorową modlitwą.

Bezcennym jest pracować na poziomie Heartbeat tak, żeby umieć radzić sobie z uczuciami, kiedy się pojawiają. Cycles są podstawową pracą, kiedy chcemy się zmierzyć z korzeniami własnej historii, a Mirrors pokazują miejsce, gdzie nic nie jest realne, poza naszym oddechem. Oczywiście róbcie wszystkie te warsztaty, jeśli zakochaliście się w tej metodzie i chcecie totalnej wolności. Te bardziej zaawansowane warsztaty zdają się wydawać bardziej soczyste, i w pewnym sensie są. Ale źródłem tego wszystkiego i całej praktyki są podstawy. To tu znajdziesz coraz więcej głębi i rozmachu w swoim tańcu…i w życiu

Pamiętajmy, po co to wszystko się dzieje. ... by tańczyć z miłości dla miłości.( "5 Rytmów jest ścieżką z miłości do miłości z miłością."Gabrielle Roth.) Boska tajemnicza obecność, którą stajemy się, gdy tańczymy, jest wszystkim o co chodzi. A fundamentem tego są fale.
Spędzenie całego weekendu na tym poziomie może być niezwykle głębokie.

I najważniejsze dajcie coś z siebie światu. Nie musicie robić warsztatów, żeby dzielić się duchem miłości i wolności z innymi. Uśmiechnijcie się do samotnego nieznajomego w supermarkecie, odwiedźcie swoją mamę, zatrzymajcie się na moment, żeby głębiej odetchnąć porannym powietrzem i podziękujcie szczęśliwej gwieździe.

Podstawy pozostają miejscem do którego wdzięcznością powracam. To moja najgłębsza miłość, moja baza, moja ścieżka do boga. Spotkajmy się tam.

Z miłością
Adam Barley
Foto:
Piotr Chara Zwiewność

22 maja 2010

Tak Yes Si Jah Oui Vαί Ja Iva Ndiyo

*










It doesn't interest me what you do for a living. I want to know what you ache for, and if you dare to dream of meeting your heart's longing.
It doesn't interest me how old you are. I want to know if you will risk looking like a fool for love, for your dream, for the adventure of being alive.
It doesn't interest me what planets are squaring your moon. I want to know if you have touched the center of your own sorrow, if you have been opened by life's betrayals or have become shriveled and closed from fear of further pain!I want to know if you can sit with pain, mine or your own, without moving to hide it or fade it, or fix it.
I want to know if you can be with joy, mine or your own, if you can dance with wildness and let the ecstasy fill you to the tips of your fingers and toes without cautioning us to be careful, to be realistic, to remember the limitations of being human.
It doesn't interest me if the story you are telling me is true. I want to know if you can disappoint another to be true to yourself; if you can bear the accusation of betrayal and not betray your own soul; if you can be faithlessand therefore trustworthy.
I want to know if you can see beauty even when it's not pretty, every day,and if you can source your own life from its presence.
I want to know if you can live with failure, yours and mine, and still stand on the edge of the lake and shout to the silver of the full moon, “Yes!”
It doesn't interest me to know where you live or how much money you have. I want to know if you can get up, after the night of grief and despair, weary and bruised to the bone, and do what needs to be done to feed the children.
It doesn't interest me who you know or how you came to be here. I want to know if you will stand in the center of the fire with me and not shrink back.
It doesn't interest me where or what or with whom you have studied. I want to know what sustains you, from the inside, when all else falls away.
I want to know if you can be alone with yourself and if you truly like the company you keep in the empty moments.


by
Oriah Mountain Dreamer

with love

21 maja 2010

nad strumieniem

*
Gdziekolwiek idziesz, tam się znajdujesz. Nie można cofnąć się do przeszłości ani jej zmienić, ale zawsze można iść naprzód i zmieniać przyszłość.













Zamknij oczy i wyobraź sobie...

Jest piękne i spokojne letnie popołudnie, a ty przebywasz sam na łonie natury. Łagodny wietrzyk igra w koronach drzew. Na wodzie migają iskierki światła, kiedy jej kręgi rozchodzą się po powierzchni tak blisko ciebie, że mógłbyś ich dotknąć. Gdzieś wysoko postrzępione chmury przesuwają się po niebie, a kwiaty przechylają główki ku słońcu.

Teraz wyobraź sobie, że słyszysz wodę przelewającą się po kamieniach, echo dalekich ptasich nawoływań, tchnienie wiatru w drzewach. Poczuj, jak delikatny orzeźwiający, chłodny wietrzyk rozwiewa ci włosy. Przesuń lekko palcami po wodzie, aby dotknąć jej aksamitnego chłodu. Wdychaj powietrze: zapach skoszonego zboża płynący z dalekich pól, intensywny aromat wiciokrzewu pnący się po zapomnianej pergoli. Uczyń w swej wyobraźni to wszytko jak najbardziej rzeczywistym.

Następnie wizualizuj na swoich kolanach małe drewniane pudełko. Jest otwarte. Oczami wyobraźni zobacz to, czego chcesz się pozbyć. Mogą to być zmartwienia, lęki, niepokoje, złe wspomnienia - wszystko to, od czego pragniesz się uwolnić, żeby poczuć większy spokój i ulgę.

Teraz ze swojego umysłu wyjmuj kolejne rzeczy w formie małych kamyczków i wkładaj po jednej do pudełka, każda z nich uważnie oglądając. Gdy włożysz już wszytko, czego już nie potrzebujesz, zamknij pokrywkę i delikatnie postaw pudełko przed sobą w strumieniu. Widzisz, jak się uniosło i płynie w dół?

Patrz, jak porywa je prąd i powoli niesie hen ze sobą. Nie odrywaj od niego wzroku. Cały czas śledź, jak unosi się na powierzchni wody i staje się coraz mniejsze, gdy odpływa od ciebie w dal, aż zupełnie znika. Kiedy już całkiem stracisz je z oczu, jeszcze przez kilka chwil upajaj wzrok tą scenerią, a następnie otwórz oczy i powróć do swojej codziennej rzeczywistości. Twoje emocjonalne bagaże stały się teraz lżejsze. Uśmiechnij się.

 

________________________________________________________
fotografie z cyklu W moim ogrodzie - DL

cytuję za Andrew Bienkowski, Mary Akers "Radykalna wdzięczność",
Wydawnictwo Medium 2008, str.171

19 maja 2010

w krainie pytań

*












*
Paula mailowo pisze: dzień pełen wątpliwości i pytań

Tak się składa od jakiegoś czasu, że wiele rzeczy nie idzie po mojej myśli, wiele rzeczy, na które zupełnie nie mam wpływu, niestety one bezpośrednio wpływają na mnie... Do tego w tym samym czasie pojawiło się mnóstwo nowych "opcji", pomysłów, możliwości...
Jak - pośród tego zgiełku - wybrać najlepsze rozwiązanie? Skąd mieć pewność, że podjęte decyzje będą słuszne? Skąd w ogóle wiedzieć, które decyzje podjąć? Dlaczego w tak trudnym dla mnie czasie zamiast 1-2 rozwiązań, pojawiło się ich nagle aż tyle i teraz nie wiem, co wybrać? Jak pogodzić moje doświadczenia i spostrzeżenia z nieuchronnie nadciągającą "burzą"? Czy kto inny nie mógłby mnie odciążyć i podjąć decyzji za mnie? Jak to się stało, że cały ubiegły rok stoi pod znakiem zapytania? Jaką mam gwarancję, że jeśli teraz podejmę którąkolwiek z decyzji, nie skończy się tak samo? Czy przetrwam po raz kolejny taki zawód? Jak wpłynie to na moje relacje z ludźmi? Czy kiedykolwiek odważę się na kolejny krok w tym kierunku? Dlaczego to wszystko takie trudne? Czy nie lepiej zmienić kierunku, i podążyć w zupełnie inną stronę? Dlaczego - mimo tylu wyrzeczeń i poświęceń- zamiast być bliżej realizacji celu, jestem dalej? Czy mam jeszcze na to wszystko siły? Ile osób zawiodłam? Wśród ilu osób straciłam zaufanie, choć nie miałam na to żadnego wpływu?
A to dopiero początek całej listy pytań, które nieustannie bałaganią w mojej głowie... A odpowiedzi jakoś nie nadchodzą...


*

Spotkałam znajomego. Długo się nie widzieliśmy. Słuchałam, słuchałam. Poszukiwania, rozterki - na podsumowanie rozmowy zacytuję fragment aktualnie czytanej książki:

W codzienności, na pierwszy rzut oka bezbronność wydaje się odległa. Czasem pojawiają się pytania:
Kim jestem i po co żyję?
Dlaczego zmuszam się codziennie rano do tego, by wstać i pojechać do pracy, której nie lubię?
Dlaczego wciąż martwię się i smucę?
Dlaczego boję się przyszłości, choroby, biedy i śmierci?
Dlaczego czuję się tak samotny, mimo że co rano budzę się u boku drugiego człowieka?
Dlaczego wydaje mi się, że ilekolwiek bym zarabiał, nigdy nie mam dość pieniędzy?
Dlaczego zawsze budzę się z bólem głowy?
Dlaczego zawsze mam ból brzucha?
Dlaczego nigdy nie mam wolnej chwili?

Skąd się biorą te pytania? Na co wskazują? A może jest tak, że pytania te są skutkiem naszej niezdolności do spotkania z tym, co w nas słabe, to, czego unikamy, obawiamy się, przed czym uciekamy, o czym nie chcemy pamiętać? Czy pochodzą z miejsca, w którym skrycie odkładamy uczucia doznanego zaniedbania i odrzucenia? Jeśli staramy się przez całe życie unikać w sobie czegoś ważnego, to ta wyparta cząstka w końcu wydobywa się na powierzchnie z taką mocą, że wstrząsa fortyfikacjami (rolami, maskami), które zbudowaliśmy, by chronić swoje 'puste' szczęście.
To pytania z krainy słabości, miejsca, gdzie drzemie źródło trwałej mocy. Ostateczną słabością jest śmierć. W słabości dowiadujemy się, co jest wartościowe, cenne, trwałe. Przyznając się do słabości, wkraczamy w życie.

Tommy Helsten 'odwaga poddania się'


W krainie słabości słabość mocą akceptacji staje się siłą, w krainie niedoskonałości mocą akceptacji tego, co jest i jak jest, niedoskonałość sięga doskonałości, zaś życie człowieka mocą woli ludzkiej jest gromadzeniem pytań, poszukiwaniem odpowiedzi, jest nieogarnioną tajemnicą do odkrywania.

17 maja 2010

dusza i ciało

*











Każdy spełniony związek wymaga czasu, pewnego odsłonięcia się, otwartości na wpływy i zmianę.


Długo gawędziłyśmy z Agnieszką o sztuce budowania dojrzałych mądrą niezależnością związków. O umiejętności zarządzania emocjami, pierwotnymi instynktami, ustanawiania kompromisów. Kobieta i mężczyzna to tak odmienne organizmy żywe, że do miana cudu urasta fakt udanego trwałego związku. Myślę o tych rzadko spotykanych, nadal świeżych, zmieniających się układach dwojga, gdzie oboje czerpią nieustanną przyjemność przebywania w swoim towarzystwie. Odmienność obu płci jest aspektem dopełnienia obojga, na tej samej zasadzie tworzenia dynamicznej całości, jak yin i yang, jak dwie strony tej samej monety... jak ... i można tu przytoczyć wiele przykładów jedności zawierającej w sobie pary przeciwieństw.
Najładniejszym porównaniem jest stwierdzenie, że kobieta jest duszą związku, zaś mężczyzna jego ciałem. Kobieta wplata weń duchowość, wrażliwość, ciepło, mężczyzna siłę i mocne zakorzenienie. Jedno jest pewne: bez zaufania, tego magicznego, wymagającego odwagi, śmiałości, niemego porozumienia, oraz otwartości na rozmowę, nie udźwigniemy swojej inności.

Czy oboje, tak bardzo różni, po wielu wirażach, bolesnych potyczkach poranieni, mogą się spotkać?

Jakkolwiek różnie postrzegają świat, wyposażeni w odmienne systemy wartości, różnie praktykujący wrażliwość, i nawet, jeśli jest tak, jak czytam w mailu, że:

mężczyźni z każdym rokiem czują się... znudzeni, potrzebują "nowości";

mężczyzna potrzebuje sobie wiecznie udowadniać, że jest męski i atrakcyjny!
mężczyzna... to samiec z nieemocjonalnymi potrzebami,

mniej wrażliwy od kobiety, a bardziej nastawiony na walkę, zdobywanie,

to nadal obstaję uparcie przy swoim, iż oboje, niezależnie od nieuświadomionych inklinacji i świadomych preferencji, są spragnieni miłości, akceptacji, bliskości, intymności, w której drzemie tajemnica. Na skrzyżowaniu swoich pragnień mają szansę się spotkać, wzajemnie się odnaleźć. Brzmi jak aksjomat? Tak, to jest aksjomat wynikający z naturalnej potrzeby dopełnienia w Inności.


post scrip_um

Pielęgnować różnicę to pozwalać jej być w jej odrębności i samemu być sobą, jako inny kogoś innego. Wiele nas różni, ale ta różnica nas nie dzieli, ba, wszelka różnica jest tym, czym ją dla siebie uczynię. Mocą wolnej woli mogę zdecydować, czy chcę ją afirmować i dzięki temu poznawać siebie i drugiego człowieka, czy też uczynić polem walki o racje.

*

15 maja 2010

głos dziecka

*











*

Do kilku słów na temat dziecinności, bycia dzieckiem, zainspirował mnie film, który znalazłam u Marcina.
Oto dziewczynka, Adora Svitak, posiadająca umiejętność i odwagę wyrażania myśli, przekonań i refleksji. Dostrzegam w niej głos jej rówieśników, głosy wszystkich dzieci, które mają w sobie takie same potrzeby akceptacji, zaufania, wysłuchania, wsparcia, niezbędne do samorozwoju. Rozważne i pełne mądrości prowadzenie przez rodziców przynosi mierzalne efekty, co widać na załączonym obrazku... i o czym się przekonujemy na co dzień w domu, w pracy, na ulicy, w sklepie, w kinie, i o czym przekonamy się niebawem, w przyszłości. Wszak kolejne pokolenia to nasze własne dzieło.

Notabene, pozostaję pod permanentnie ogromnym wrażeniem bycia w towarzystwie moich dzieci. Minione 19 lat z okładem to przepływ niesamowitej twórczej energii, najdłuższa lekcja miłości, słuchania, wspierania, budowania zaufania, spontaniczności, wypuszczania na wolność nieokiełznanej wyobraźni, popełniania błędów. Lekcja bez korepetycji i powtórek. Mam na swoim koncie najpiękniejsze doświadczenie życia, które udało mi się zrealizować w duchu przesłania Adory. Mam ogromną radochę, kiedy dzieciaki i ich rówieśnicy powiadają, żem nietypowa mama.
I dobrze się dzieje, że świat otwiera się na wysłuchiwanie tego, co mają do powiedzenia dzieci, co łamie stereotyp restrykcyjnego wychowywania, z pozycji silniejszego oraz postawy bycia wyrocznią.

I jeszcze jedno. Warto pamiętać o swoim wewnętrznym dziecku, które mieszka w każdym z nas, i o jego potrzebach. Harmonijny, odnowiony kontakt z tą częścią siebie sprawia, że potrafimy marzyć, śnic, cieszyć się jak dzieci (sic!) z drobiazgów codzienności, zauważać kolorowe kwiaty i motyle, żyć w pełni Tu i Teraz, snuć niezwykłe plany i marzenia. Czasem trzeba się tego nauczyć od nowa w życiu dorosłym, ale warto!
I jeśli ktoś mówi, że zachowuję się dziecinnie, albo że jestem naiwna jak dziecko, to, w pierwszej chwili moje nawykowe ego ponosi bunt 'jak to!! ja!! - to nieprawda!", zaś w drugiej chwili pojawia się uśmiech wdzięczności, bo to dowód na to, że nie jestem starym, zramolałym, poważnym prykiem, i dziękuję za komplement.

10 maja 2010

z przymrużeniem oka

*

Człowiek to zwierzę społeczne, a pierwsze prawo natury mówi, iż każde zwierzę jest zdane wyłącznie na siebie  - z autobusowych i swobodnych przemyśleń dojrzewającej Zołzy














________________________________________
foto "ekspresem do Warszawy" DL
Argov Sherry "Dlaczego mężczyźni kochają zołzy"

09 maja 2010

co może tata

*










*

Stanął przede mną tata swojej córki i zapytał:

Co zrobiłabyś na moim miejscu, bo ja czuję się bezradny.
Martwię się o Wiktorię. Nie wiem co mam zrobić, żeby wpłynąć na postawę jej matki, która ma na nią negatywny wpływ. Dziewczyna skarży się, że mama z nią nie rozmawia. Kontakt ogranicza się do obudzenia rano i kilku pytań, a po powrocie z pracy, podaje obiad, włącza telewizor albo czyta gazety. W ogóle nie interesuje się życiem swojej córki. Sama też niczym się nie interesuje. Siedzi zamknięta w swoim świecie i najczęściej krytykuje pomysły moje albo to, co robi córka. Zniechęciła Wiktorię do pływania, bo sama nie umie pływać. Już nawet doszło do tego, że kiedy pytam dziewczynę przez telefon, na co ma ochotę w weekend, ona odpowiada: nie wiem. Nie ma w niej chęci do zabawy, wyjścia, jakby jej na niczym zależało. Dokładnie jak matka. Nie potrafię nic zrobić.

Oboje rodzice po kilkuletnim rozwodzie. Tata utrzymuje stały kontakt z córkami. Starsza uczyniła go dziadkiem, młodsza to 12letnia nastolatka. Spędza z nią czas dwa razy w tygodniu, wpada odrabiać lekcje, zabiera na wspólne wypady. Nie wiem, co się nie ułożyło między rodzicami, i to nie ma znaczenia, bo rzecz idzie o tatę i córkę.

W moim poczuciu tato swojej córki rób to, co leży w strefie Twojego wpływu. To, jaka jest matka dziewczynki to jej droga, jej życie, jej los, i zostaw go jej, bo na jej życie już nie masz wpływu, może kiedyś miałeś, ale ten czas bezpowrotnie odszedł do przeszłości. Uszanuj jej los i nie oceniaj, bo nie wiesz, co się za tym, co widzisz, kryje. Każdy z nas ma swoje do zrobienia. Jak widzisz, jest w jej życiu mnóstwo cieni, które jej życie odbierają. Zanurzona jest w ciemnościach i póki sama stamtąd nie będzie chciała wyjść, to nic nie zrobisz. Tutaj jest potrzebna decyzja wynikająca z jej woli zmiany. Jest jak jest. Trudno pomagać komuś, kto pomocy nie szuka, kto nie dojrzał do zmiany.

Wiktoria, córka swojej matki jest z nią związana więzami krwi i mocą matki, która przenika jej życie. Samoistnie, w naturalny sposób dziewczynka przejęła cześć cieni mamy, żeby jej pomóc; to odruch bezwarunkowy każdego dziecka, które chce pomóc rodzicowi, a czyni to w ramach bezwarunkowej miłości. Te same cienie, które obezwładniają matkę działają w podświadomości córki.
To fakty.
Co Ty zatem możesz zrobić?
Powtórzę: rób dokładnie to i tylko to dla swojej córki, co leży w Twoich możliwościach. Zajmij sie byciem tatą dla niej i aktywuj, pobudzaj, zachęcaj, wzbudzaj ciekawość, zabieraj w swój dynamiczny świat, pokazuj alternatywne sposoby na życie. Tyle możesz zrobić i aż tyle. Nie neguj matki, nie osądzaj, albowiem matce należy się zrozumienie i szacunek. Każdy z nas pełni określone role, ma swoje wyzwania, i takie warunki, w których może zrobić to, co ma do zrobienia. Zajmij się byciem tatą zamiast tracić energię życiową na bycie sędzią i na 'naprawianie' innych.

Co może tata? To pytanie zawieszone na blogu bez prób odpowiedzi wzbudziło zainteresowanie mojego rozmówcy, który próbował doszukać się ukrytej metafory. W jego słowach słychać, że tęskni za swoim synem, który po rozwodzie został przy matce i są oddzieleni od siebie połową kuli ziemskiej. Towarzyszy mu także poczucie bezradności przyprószone poczuciem winy. Co może tata? Być tatą w tych warunkach, jakie ma do dyspozycji. Być otwartym szczerym, wymagającym, kochającym, zdecydowanym mężczyzną dla swojego syna, dla którego tata jest bogiem, nawet jeśli tego nie okazuje w warstwie widzialnej, to tak natura wpisuje w duszę każdego chłopca. Syn jest synkiem tatusia nade wszytko i od ojca czerpie siłę życiową, moc bycia mężczyzną. Cóż można zrobić, kiedy obaj są od siebie daleko? Ano tyle, ile można na odległość. Wiele można zrobić, jeśli jest miłość, zaufanie. Spędzać czas ze sobą na możliwy sposób i wsłuchiwać się, czyli być ciekawym życia syna bez rozpytywania.

Kiedy inny kolega opowiada mi o swoim małym synu przerażonym na myśl, że tata opuści dom, co jest nieuniknione, bo rozwód trwa, to dostrzegam, jaką krzywdę czyni dzieciom ludzki pomysł na to, by zasądzać opiekę na dziećmi obojga płci tylko matce. Owszem, często tak jest wygodniej dla niektórych ojców, którzy lubią poczuć się wolni i bez obciążeń, bez wymagającej odpowiedzialności bycia z dzieckiem w codzienności. Jednak jest prawo natury, naczelne i decydujące: syn w wieku szkolnym przestaje być synkiem mamusi i w naturalny sposób staje się synkiem tatusia i tata jest alfą i omegą jego rozwoju, stawania się mężczyzną. Podobnie dzieje się z córkami, w okresie przedszkolnym córeczka jest królewną, córeczką tatusia, potem w naturalny sposób staje się córeczką mamusi i niej czerpie swoją moc, kobiecość, wewnętrzną miękkość. Jeśli dochodzi do rozstania rodziców to Natura wskazuje wprost, iż do ojców należy opieka nad synami, zaś do matek opieka nad córkami, jeśli mają rozwijać prawidłowo swoją osobowość, duszę, ciało, umysł, bycie kobietą i bycie mężczyzną.
W tym ostatnim przypadku matka odrzuciła propozycję przejęcia opieki przez ojca. Tato swojego syna, drzwi nadal są otwarte: spędzaj z synem jak najwięcej czasu, bo on ciebie potrzebuje, Bądź silny, zdecydowany, zabawny, szczery, bądź sobą, szanuj w słowach i w myślach jego matkę, i zajmij się byciem tatą na max, w takich warunkach, w jakich jest ci to dane.

Przeciwstawianie się prawom natury rodzi wiele komplikacji rozwojowych, które towarzyszą człowiekowi przez dorosłe życie. Nie ma sytuacji idealnych, wiec kochany tato, kochana mamo, w tym, CO jest, róbmy to, co do nas należy, jak najlepiej potrafimy, i działajmy w swoim imieniu w swojej strefie wpływu, pozostając bezinwazyjnie otwarci na to, co się nas wokół dzieje, gotowi pomóc, jeśli o tę pomoc ktoś poprosi.

*

07 maja 2010

wysłuchaj mnie

*








*
Gdy proszę, byś mnie wysłuchał, a ty zaczynasz udzielać mi rad, nie robisz tego, o co cię proszę.
Gdy proszę, byś mnie wysłuchał, ty zaczynasz mi mówić, dlaczego powinienem czuć inaczej, depczesz moje uczucia.
Gdy proszę, byś mnie wysłuchał, ty uważasz, że powinieneś coś zrobić, by rozwiązać mój problem. Zawodzisz mnie, choć może wydać się to dziwne.
Proszę, słuchaj! Prosiłem tylko o jedno, nic nie mów i nie rób - po prostu mnie wysłuchaj.
A ja poradzę sobie sam. Nie jestem bezradny. Może trochę zniechęcony i zagubiony, ale nie bezradny.
Gdy robisz za mnie coś, co potrafię i chcę robić sam, sprawiasz, że rośnie mój lęk, czuję się coraz bardziej niepotrzebny. Ale kiedy przyjmujesz, że ja czuję to co, czuję, choćby to było irracjonalne, wówczas nie muszę cię przekonywać, ani tłumaczyć ci tego wszystkiego, co kryje się za moim irracjonalnym uczuciem.
A gdy to jest jasne, odpowiedzi stają się oczywiste i nie potrzebuję rady.
Irracjonalne uczucia mają sens, gdy rozumiemy, co się za nimi kryje.
Może właśnie dlatego, że Bóg milczy i nie udziela nam rad, ani nie stara się niczego załatwić, modlitwa staje się skuteczna.
Bóg po prostu słucha i pozwala, bym sam do tego doszedł.
Proszę więc, tylko mnie wysłuchaj.
A jeśli zechcesz mówić, poczekaj chwilę na swoją kolej - ja wysłucham ciebie.

*

Thomas Gordon, Noel Burch, Jak dobrze żyć z ludźmi

04 maja 2010

o zazdrości, o słabości, o wolności, o miłości

*








*
Zazdrość jest ludzkim uczuciem, nie jest jednolita, jednobarwna, bo wzbudza wiele emocji, a wszystkie wynikają z lęku, że stracimy coś, co do nas należy;
zazdrość może oślepiać tak samo jak inne nacechowane lękiem emocje, kiedy oddajemy im pierwszeństwo w zarządzaniu naszym życiem;
zazdrość w moim poczuciu mówi mi jak bardzo mi zależy na tym, o co jestem zazdrosna, jaki ładunek emocjonalny tam umieściłam, i w jakim stopniu uzależniłam się od kogoś, albo od czegoś;
zazdrość może być dobrym uczuciem, jeżeli przyjmujemy ją jako element swojego życia i mamy do niej dystans, może być uczuciem destrukcyjnym, jeśli nie zobaczymy jasno i wyraźnie, co ją napędza, jaką ma moc i co ona z nami robi;

skutki zazdrości są wprost proporcjonalne do poczucia własnej wartości,
jeśli wysoką samoocenę uzależniamy od innych, to będziemy zawsze przerażeni możliwością ich utraty, bo to jest tak jakbyśmy mieli stracić siebie,
wówczas walczymy i na siłę chcemy zatrzyma coś, co chce odejść; wysoka samoocena wynikająca z wewnętrznej spójności zawsze będzie górą w konfrontacji z naturalną ludzką zazdrością, i wówczas nie będziemy ani trochę bać się, że coś stracimy, bo owo coś mamy zawsze w sobie, a tym samym mamy w sobie zgodę na zmiany, na przemijanie, na odchodzenie;


drugi człowiek może wzmacniać swoja obecnością moje samopoczucie, ale nie jest podstawowym wyznacznikiem mojego istnienia;

ja lubię swoją zazdrość, mimo, że czasem wymyka mi się, kiedy myślę o niej, że jest zła, ale kiedy przyjmuję jej obecność, jako część mojej ludzkiej natury i sytuacji, w której się pojawia, to czuję i widzę, jakie noszę w sobie lęki ,i jak potrzebuję czasem w chwilach trudniejszych wzmocnić swoją pewność trzymając z ufnością dłoń w dłoni;
wszak jestem człowiekiem, kobietą...

zazdrość pokazuje mi jak silnym i jak słabym człowiekiem jestem

w związku z mężczyzną przypomina mi, jak ważne jest dbać o drugą osobę, kochać i ufać, kiedy o nią zabiegać, a kiedy odpuścić szanując jej wolność wyboru, przestrzeń wewnętrznej wolności;


cokolwiek napędza naszą zazdrość, to sprowadza się do naszego poczucia własnej wartości, do wysokiej bądź niskiej samooceny, i nasze reakcje są doń adekwatne;
reakcje nie wartościują człowieka w żaden sposób, lecz określają jego możliwości wyboru, co zrobi w sytuacji, kiedy objawia się zazdrość i lęki będące jej podłożem; jakość lęków, ich zakorzenienie, ich moc, a z drugiej strony samoświadomość i stopień oswojenia ze swoimi lękami, decydują na ile zamroczeni/zaślepieni pozostaniemy w sytuacji, która domaga się od nas decyzji;
zwykle w pierwszym momencie konfrontacji z rzeczywistością zmiany, odchodzenia kogoś, kogo kochamy, a najczęściej kogoś, do kogo jesteśmy przyzwyczajeni, pojawia się przerażenie, i znów wywołuję do tablicy świadomość... bo przyzwyczajenie jest drugą naturą człowieka, i poczucie bezpieczeństwa jest podstawa istnienia, ale przerażenie, gwałtowne kurczowe trzymanie się starego, znajomego, to nie wszystko, co człowiek może zrobić ze swoim życiem:
bo oto na swoje życzenie może traktować siebie jak towar, lub na swoje życzenie i mocą własnej woli może traktować siebie jak człowieka.

Zazdrość zawsze jest uzasadniona, bo każdy ma swoją rację, ważne jest to, co robimy ze swoją zazdrością, kiedy się pojawia.
Powiem tak:
kiedy przychodzą zmiany, odchodzenie, rozwód, to wiele się zmienia wokół, jedni odchodzą, inni zostają; takie zmiany weryfikują mnóstwo relacji, przyjaźni. To samo w sobie jest wartościowe, choć czasem boli, jednak od zmiany nie uciekniemy, ona zawsze nas dogoni, a wówczas bywa różnie... kwadratowo i podłużnie.
:)
Szczerość, odwaga, otwartość przyciągają ludzi takich, którzy potrafią wspierać dokładnie tak, jak tego potrzebujemy.


***

Bezpieczeństwo przywiązania... hmmm... co to takiego? Nie znam idei koncepcji, bazy i celu oraz granic znaczeniowych. Natomiast nasuwa się skojarzenie wprost z naturalnym, przyjaznym okresem dzieciństwa, gdzie przywiązanie do matki, przysłowiowa pępowina, jest gwarancją harmonijnego rozwoju dziecka - to naturalna więź ewoluująca na przestrzeni lat. Bezpieczeństwo przywiązania dziecka przedszkolnego przekształca się w bezpieczeństwa zaufania dziecka szkolnego i nastolatka. W spektrum rodzicielstwa jest miejsce na różne błędy wynikające z niedoskonałości ludzkiej natury, pojawia się tzw. przewrażliwienie, co tak naprawdę jest manifestacją niepewności i lęku, braku zaufania do siebie i do życia, co nie pozwala dziecku odchodzić 'na swoje terytorium' i popełniać własne błędy i uczyć się odpowiedzialności za siebie oraz samodzielności. Pojawia się też różnego rodzaju przemoc, objaw niedojrzałości i pogłębionego lęku, wręcz histerycznej fobii, która burzy granice 'nietykalności', tych zalegających pokładów złości, które potrzebują rozładowywać się na słabszym i nieskarżącym się, bezwarunkowo kochającym dziecku. W obydwu przypadkach niska samoocena kształtuje postawy napędzane lękiem, i to lęk, brak zaufania jest pierwotną materią, którą mimowolnie, bardziej na poziomie więzi krwi niż naśladownictwa, przejmują dzieci: są nią przesiąknięte, bo przecież z niej się urodziły i na niej kształtują swoje nawyki i przekonania. W terminologii fachowej zwie się proces wzrastania i wrastania socjalizacją.

Jak to się ma do zazdrości?
Mogę się domyśleć, że próbujesz sięgać do jej korzeni nawiązując do czasu dzieciństwa, i że to jakość zakorzenienia, ukształtowany obraz świata, system wartości, a nade wszystko stopień samoświadomości, decyduje o tym, jak sobie dorosły człowiek radzi z nieodłącznym uczuciem zazdrości. Jestem pewna, że im większe zaburzenie w tzw. procesie wychowywania, tym mniejsza wewnętrzna dojrzałość i samoświadomość, tym samym większa niemoc w radzeniu sobie w emocjami, w tym całą gamą emocji napędzających stan zazdrości.

***

Zazdrość a narcyzm? Narcyz, który zazdrości? Tak, może być zazdrosny o samego siebie...

polecam lekturę 'w trosce o duszę' Thomasa Moora, rozdział 3, bardzo ciekawe, mądre, nowatorskie spojrzenie na zjawisko narcyzmu.


fragmenty dyskusji emaliowanej na blogu Marcina



02 maja 2010

porozumienie

*








*
W konfliktowych sytuacjach we wzajemnych relacjach następuje zaburzenie przepływu energii spowodowane pojawieniem się trudnych emocji. Sytuacje ryzykowne, krytyczne, niespodziewane, wzbudzają lęki, strach, niepewność, rozczarowanie, i zwykle nawykowo szukamy wokół siebie winowajcy, kogoś kto jest odpowiedzialny za samopoczucie i za spowodowanie określonej sytuacji. W chaosie emocjonalnym nie rozpoznajemy różnicy pomiędzy tym, co należy do drugiego człowieka, a co należy do nas. Obwiniamy o nasze samopoczucie, a przecież emocje należą do nas, są reakcją na nieoczekiwany splot zdarzeń, który wzbudza niepokój, bo burzy stabilny stan rzeczy, do którego przywykliśmy i w którym czujemy się bezpiecznie.

Czy jest możliwe porozumienie z drugą osobą w sytuacji konfliktowej?

Ważne jest skupić się na sobie, szczerze wyrazić spostrzeżenie określonej sytuacji, bez porównywania i oceniania, trzymając się faktów,

Kiedy widzę, słyszę, przypominam sobie…

opisać swoje uczucia związane z tym, co się dzieje lub wydarzyło,
…czuję…

nawiązać do swoich pragnień, oczekiwań, wyrażających określony system wartości, wcześniejsze ustalenia

… ponieważ potrzebuję...

i wyrazić swoją prośbę takiego działania, jakiego oczekuję

proszę cię, żebyś….



post scriptum 15.03.11

Po długiej niespodziewanej rozmowie z Marylką (nie widziałyśmy się 2 lata a nie rozmawiałyśmy z 7 lat, choć nasze domy są od siebie oddalone ok.3km - perturbacje czasu, losu, zmiennych konstelacji międzyludzkich) zostało mi proste i bardzo mądre zdanie, które ona wypowiada w sytuacji dyskomfortu w towarzystwie drugiej osoby:

Twoje zachowanie sprawia, że czuję się winna. Nie chcę tego.

Jesteśmy geniuszami swojego życia - pomyślałam - kiedy dbamy o siebie i o swoją strefę komfortu. Potrafimy być i delikatni i zdecydowani.

Marylka koncentruje się na zachowaniu, a nie na osobie, koncentruje się na swojej potrzebie a nie na ocenie, no i wie, co czuje oraz czego pragnie i wyraża to w bardzo prosty sposób.

Serdecznie polecam i sobie i każdemu z nas. Prostota i uważność jest cudownym kluczem do dobrych, życzliwych i klarownych relacji ze sobą i z drugim człowiekiem. Nadto, co uznałyśmy obydwie za najważniejsze: róbmy tak, żebyśmy czuli się ze sobą dobrze, dbajmy o siebie i bądźmy ze sobą szczęśliwi, albowiem tylko wtedy możemy mieć pewność, że wszyscy wokół nas będą czuli się dobrze z nami, a przy okazji nie będziemy ani oczekiwać aprobaty i uszczęśliwiania.

_________________________

więcej:

[1] Marshall B. Rosenberg, Porozumienie bez przemocy, O języku serca,
Wydawnictwo Jacek Santorski &Co, Warszawa 2003, str. 180

01 maja 2010

dzieckiem być

*









Dziecko, któremu dodaje się odwagi, uczy się wiary w siebie.

Dziecko, które jest traktowane tolerancyjnie, uczy się cierpliwości.

Dziecko, które jest chwalone, uczy się wartościowania.

Dziecko, które styka się ze szczerością, uczy się sprawiedliwości.

Dziecko, które jest przyjaźnie traktowane, uczy się przyjaźni.

Dziecko, które doświadczyło bezpieczeństwa, uczy się zaufania.

Dziecko, które było kochane, chronione, obejmowane, uczy się, czym jest miłość.

Dziecko, któremu okazywano szacunek i zrozumienie, czuje, że świat i społeczeństwo są jego domem.


linkWithin

Related Posts with Thumbnails