*
Stanął przede mną tata swojej córki i zapytał:
Co zrobiłabyś na moim miejscu, bo ja czuję się bezradny.
Martwię się o Wiktorię. Nie wiem co mam zrobić, żeby wpłynąć na postawę jej matki, która ma na nią negatywny wpływ. Dziewczyna skarży się, że mama z nią nie rozmawia. Kontakt ogranicza się do obudzenia rano i kilku pytań, a po powrocie z pracy, podaje obiad, włącza telewizor albo czyta gazety. W ogóle nie interesuje się życiem swojej córki. Sama też niczym się nie interesuje. Siedzi zamknięta w swoim świecie i najczęściej krytykuje pomysły moje albo to, co robi córka. Zniechęciła Wiktorię do pływania, bo sama nie umie pływać. Już nawet doszło do tego, że kiedy pytam dziewczynę przez telefon, na co ma ochotę w weekend, ona odpowiada: nie wiem. Nie ma w niej chęci do zabawy, wyjścia, jakby jej na niczym zależało. Dokładnie jak matka. Nie potrafię nic zrobić.
Oboje rodzice po kilkuletnim rozwodzie. Tata utrzymuje stały kontakt z córkami. Starsza uczyniła go dziadkiem, młodsza to 12letnia nastolatka. Spędza z nią czas dwa razy w tygodniu, wpada odrabiać lekcje, zabiera na wspólne wypady. Nie wiem, co się nie ułożyło między rodzicami, i to nie ma znaczenia, bo rzecz idzie o tatę i córkę.
W moim poczuciu tato swojej córki rób to, co leży w strefie Twojego wpływu. To, jaka jest matka dziewczynki to jej droga, jej życie, jej los, i zostaw go jej, bo na jej życie już nie masz wpływu, może kiedyś miałeś, ale ten czas bezpowrotnie odszedł do przeszłości. Uszanuj jej los i nie oceniaj, bo nie wiesz, co się za tym, co widzisz, kryje. Każdy z nas ma swoje do zrobienia. Jak widzisz, jest w jej życiu mnóstwo cieni, które jej życie odbierają. Zanurzona jest w ciemnościach i póki sama stamtąd nie będzie chciała wyjść, to nic nie zrobisz. Tutaj jest potrzebna decyzja wynikająca z jej woli zmiany. Jest jak jest. Trudno pomagać komuś, kto pomocy nie szuka, kto nie dojrzał do zmiany.
Wiktoria, córka swojej matki jest z nią związana więzami krwi i mocą matki, która przenika jej życie. Samoistnie, w naturalny sposób dziewczynka przejęła cześć cieni mamy, żeby jej pomóc; to odruch bezwarunkowy każdego dziecka, które chce pomóc rodzicowi, a czyni to w ramach bezwarunkowej miłości. Te same cienie, które obezwładniają matkę działają w podświadomości córki.
To fakty.
Co Ty zatem możesz zrobić?
Powtórzę: rób dokładnie to i tylko to dla swojej córki, co leży w Twoich możliwościach. Zajmij sie byciem tatą dla niej i aktywuj, pobudzaj, zachęcaj, wzbudzaj ciekawość, zabieraj w swój dynamiczny świat, pokazuj alternatywne sposoby na życie. Tyle możesz zrobić i aż tyle. Nie neguj matki, nie osądzaj, albowiem matce należy się zrozumienie i szacunek. Każdy z nas pełni określone role, ma swoje wyzwania, i takie warunki, w których może zrobić to, co ma do zrobienia. Zajmij się byciem tatą zamiast tracić energię życiową na bycie sędzią i na 'naprawianie' innych.
Co może tata? To pytanie zawieszone na blogu bez prób odpowiedzi wzbudziło zainteresowanie mojego rozmówcy, który próbował doszukać się ukrytej metafory. W jego słowach słychać, że tęskni za swoim synem, który po rozwodzie został przy matce i są oddzieleni od siebie połową kuli ziemskiej. Towarzyszy mu także poczucie bezradności przyprószone poczuciem winy. Co może tata? Być tatą w tych warunkach, jakie ma do dyspozycji. Być otwartym szczerym, wymagającym, kochającym, zdecydowanym mężczyzną dla swojego syna, dla którego tata jest bogiem, nawet jeśli tego nie okazuje w warstwie widzialnej, to tak natura wpisuje w duszę każdego chłopca. Syn jest synkiem tatusia nade wszytko i od ojca czerpie siłę życiową, moc bycia mężczyzną. Cóż można zrobić, kiedy obaj są od siebie daleko? Ano tyle, ile można na odległość. Wiele można zrobić, jeśli jest miłość, zaufanie. Spędzać czas ze sobą na możliwy sposób i wsłuchiwać się, czyli być ciekawym życia syna bez rozpytywania.
Kiedy inny kolega opowiada mi o swoim małym synu przerażonym na myśl, że tata opuści dom, co jest nieuniknione, bo rozwód trwa, to dostrzegam, jaką krzywdę czyni dzieciom ludzki pomysł na to, by zasądzać opiekę na dziećmi obojga płci tylko matce. Owszem, często tak jest wygodniej dla niektórych ojców, którzy lubią poczuć się wolni i bez obciążeń, bez wymagającej odpowiedzialności bycia z dzieckiem w codzienności. Jednak jest prawo natury, naczelne i decydujące: syn w wieku szkolnym przestaje być synkiem mamusi i w naturalny sposób staje się synkiem tatusia i tata jest alfą i omegą jego rozwoju, stawania się mężczyzną. Podobnie dzieje się z córkami, w okresie przedszkolnym córeczka jest królewną, córeczką tatusia, potem w naturalny sposób staje się córeczką mamusi i niej czerpie swoją moc, kobiecość, wewnętrzną miękkość. Jeśli dochodzi do rozstania rodziców to Natura wskazuje wprost, iż do ojców należy opieka nad synami, zaś do matek opieka nad córkami, jeśli mają rozwijać prawidłowo swoją osobowość, duszę, ciało, umysł, bycie kobietą i bycie mężczyzną.
W tym ostatnim przypadku matka odrzuciła propozycję przejęcia opieki przez ojca. Tato swojego syna, drzwi nadal są otwarte: spędzaj z synem jak najwięcej czasu, bo on ciebie potrzebuje, Bądź silny, zdecydowany, zabawny, szczery, bądź sobą, szanuj w słowach i w myślach jego matkę, i zajmij się byciem tatą na max, w takich warunkach, w jakich jest ci to dane.
Przeciwstawianie się prawom natury rodzi wiele komplikacji rozwojowych, które towarzyszą człowiekowi przez dorosłe życie. Nie ma sytuacji idealnych, wiec kochany tato, kochana mamo, w tym, CO jest, róbmy to, co do nas należy, jak najlepiej potrafimy, i działajmy w swoim imieniu w swojej strefie wpływu, pozostając bezinwazyjnie otwarci na to, co się nas wokół dzieje, gotowi pomóc, jeśli o tę pomoc ktoś poprosi.
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
dziękuję