*
Zazdrość jest ludzkim uczuciem, nie jest jednolita, jednobarwna, bo wzbudza wiele emocji, a wszystkie wynikają z lęku, że stracimy coś, co do nas należy;
zazdrość może oślepiać tak samo jak inne nacechowane lękiem emocje, kiedy oddajemy im pierwszeństwo w zarządzaniu naszym życiem;
zazdrość w moim poczuciu mówi mi jak bardzo mi zależy na tym, o co jestem zazdrosna, jaki ładunek emocjonalny tam umieściłam, i w jakim stopniu uzależniłam się od kogoś, albo od czegoś;
zazdrość może być dobrym uczuciem, jeżeli przyjmujemy ją jako element swojego życia i mamy do niej dystans, może być uczuciem destrukcyjnym, jeśli nie zobaczymy jasno i wyraźnie, co ją napędza, jaką ma moc i co ona z nami robi;
skutki zazdrości są wprost proporcjonalne do poczucia własnej wartości,
jeśli wysoką samoocenę uzależniamy od innych, to będziemy zawsze przerażeni możliwością ich utraty, bo to jest tak jakbyśmy mieli stracić siebie,
wówczas walczymy i na siłę chcemy zatrzyma coś, co chce odejść; wysoka samoocena wynikająca z wewnętrznej spójności zawsze będzie górą w konfrontacji z naturalną ludzką zazdrością, i wówczas nie będziemy ani trochę bać się, że coś stracimy, bo owo coś mamy zawsze w sobie, a tym samym mamy w sobie zgodę na zmiany, na przemijanie, na odchodzenie;
drugi człowiek może wzmacniać swoja obecnością moje samopoczucie, ale nie jest podstawowym wyznacznikiem mojego istnienia;
ja lubię swoją zazdrość, mimo, że czasem wymyka mi się, kiedy myślę o niej, że jest zła, ale kiedy przyjmuję jej obecność, jako część mojej ludzkiej natury i sytuacji, w której się pojawia, to czuję i widzę, jakie noszę w sobie lęki ,i jak potrzebuję czasem w chwilach trudniejszych wzmocnić swoją pewność trzymając z ufnością dłoń w dłoni;
wszak jestem człowiekiem, kobietą...
zazdrość pokazuje mi jak silnym i jak słabym człowiekiem jestem
w związku z mężczyzną przypomina mi, jak ważne jest dbać o drugą osobę, kochać i ufać, kiedy o nią zabiegać, a kiedy odpuścić szanując jej wolność wyboru, przestrzeń wewnętrznej wolności;
cokolwiek napędza naszą zazdrość, to sprowadza się do naszego poczucia własnej wartości, do wysokiej bądź niskiej samooceny, i nasze reakcje są doń adekwatne;
reakcje nie wartościują człowieka w żaden sposób, lecz określają jego możliwości wyboru, co zrobi w sytuacji, kiedy objawia się zazdrość i lęki będące jej podłożem; jakość lęków, ich zakorzenienie, ich moc, a z drugiej strony samoświadomość i stopień oswojenia ze swoimi lękami, decydują na ile zamroczeni/zaślepieni pozostaniemy w sytuacji, która domaga się od nas decyzji;
zwykle w pierwszym momencie konfrontacji z rzeczywistością zmiany, odchodzenia kogoś, kogo kochamy, a najczęściej kogoś, do kogo jesteśmy przyzwyczajeni, pojawia się przerażenie, i znów wywołuję do tablicy świadomość... bo przyzwyczajenie jest drugą naturą człowieka, i poczucie bezpieczeństwa jest podstawa istnienia, ale przerażenie, gwałtowne kurczowe trzymanie się starego, znajomego, to nie wszystko, co człowiek może zrobić ze swoim życiem:
bo oto na swoje życzenie może traktować siebie jak towar, lub na swoje życzenie i mocą własnej woli może traktować siebie jak człowieka.
Zazdrość zawsze jest uzasadniona, bo każdy ma swoją rację, ważne jest to, co robimy ze swoją zazdrością, kiedy się pojawia.
Powiem tak:
kiedy przychodzą zmiany, odchodzenie, rozwód, to wiele się zmienia wokół, jedni odchodzą, inni zostają; takie zmiany weryfikują mnóstwo relacji, przyjaźni. To samo w sobie jest wartościowe, choć czasem boli, jednak od zmiany nie uciekniemy, ona zawsze nas dogoni, a wówczas bywa różnie... kwadratowo i podłużnie.
:)
Szczerość, odwaga, otwartość przyciągają ludzi takich, którzy potrafią wspierać dokładnie tak, jak tego potrzebujemy.
***
Bezpieczeństwo przywiązania... hmmm... co to takiego? Nie znam idei koncepcji, bazy i celu oraz granic znaczeniowych. Natomiast nasuwa się skojarzenie wprost z naturalnym, przyjaznym okresem dzieciństwa, gdzie przywiązanie do matki, przysłowiowa pępowina, jest gwarancją harmonijnego rozwoju dziecka - to naturalna więź ewoluująca na przestrzeni lat. Bezpieczeństwo przywiązania dziecka przedszkolnego przekształca się w bezpieczeństwa zaufania dziecka szkolnego i nastolatka. W spektrum rodzicielstwa jest miejsce na różne błędy wynikające z niedoskonałości ludzkiej natury, pojawia się tzw. przewrażliwienie, co tak naprawdę jest manifestacją niepewności i lęku, braku zaufania do siebie i do życia, co nie pozwala dziecku odchodzić 'na swoje terytorium' i popełniać własne błędy i uczyć się odpowiedzialności za siebie oraz samodzielności. Pojawia się też różnego rodzaju przemoc, objaw niedojrzałości i pogłębionego lęku, wręcz histerycznej fobii, która burzy granice 'nietykalności', tych zalegających pokładów złości, które potrzebują rozładowywać się na słabszym i nieskarżącym się, bezwarunkowo kochającym dziecku. W obydwu przypadkach niska samoocena kształtuje postawy napędzane lękiem, i to lęk, brak zaufania jest pierwotną materią, którą mimowolnie, bardziej na poziomie więzi krwi niż naśladownictwa, przejmują dzieci: są nią przesiąknięte, bo przecież z niej się urodziły i na niej kształtują swoje nawyki i przekonania. W terminologii fachowej zwie się proces wzrastania i wrastania socjalizacją.
Jak to się ma do zazdrości?
Mogę się domyśleć, że próbujesz sięgać do jej korzeni nawiązując do czasu dzieciństwa, i że to jakość zakorzenienia, ukształtowany obraz świata, system wartości, a nade wszystko stopień samoświadomości, decyduje o tym, jak sobie dorosły człowiek radzi z nieodłącznym uczuciem zazdrości. Jestem pewna, że im większe zaburzenie w tzw. procesie wychowywania, tym mniejsza wewnętrzna dojrzałość i samoświadomość, tym samym większa niemoc w radzeniu sobie w emocjami, w tym całą gamą emocji napędzających stan zazdrości.
***
Zazdrość a narcyzm? Narcyz, który zazdrości? Tak, może być zazdrosny o samego siebie...
polecam lekturę 'w trosce o duszę' Thomasa Moora, rozdział 3, bardzo ciekawe, mądre, nowatorskie spojrzenie na zjawisko narcyzmu.
zazdrość może oślepiać tak samo jak inne nacechowane lękiem emocje, kiedy oddajemy im pierwszeństwo w zarządzaniu naszym życiem;
zazdrość w moim poczuciu mówi mi jak bardzo mi zależy na tym, o co jestem zazdrosna, jaki ładunek emocjonalny tam umieściłam, i w jakim stopniu uzależniłam się od kogoś, albo od czegoś;
zazdrość może być dobrym uczuciem, jeżeli przyjmujemy ją jako element swojego życia i mamy do niej dystans, może być uczuciem destrukcyjnym, jeśli nie zobaczymy jasno i wyraźnie, co ją napędza, jaką ma moc i co ona z nami robi;
skutki zazdrości są wprost proporcjonalne do poczucia własnej wartości,
jeśli wysoką samoocenę uzależniamy od innych, to będziemy zawsze przerażeni możliwością ich utraty, bo to jest tak jakbyśmy mieli stracić siebie,
wówczas walczymy i na siłę chcemy zatrzyma coś, co chce odejść; wysoka samoocena wynikająca z wewnętrznej spójności zawsze będzie górą w konfrontacji z naturalną ludzką zazdrością, i wówczas nie będziemy ani trochę bać się, że coś stracimy, bo owo coś mamy zawsze w sobie, a tym samym mamy w sobie zgodę na zmiany, na przemijanie, na odchodzenie;
drugi człowiek może wzmacniać swoja obecnością moje samopoczucie, ale nie jest podstawowym wyznacznikiem mojego istnienia;
ja lubię swoją zazdrość, mimo, że czasem wymyka mi się, kiedy myślę o niej, że jest zła, ale kiedy przyjmuję jej obecność, jako część mojej ludzkiej natury i sytuacji, w której się pojawia, to czuję i widzę, jakie noszę w sobie lęki ,i jak potrzebuję czasem w chwilach trudniejszych wzmocnić swoją pewność trzymając z ufnością dłoń w dłoni;
wszak jestem człowiekiem, kobietą...
zazdrość pokazuje mi jak silnym i jak słabym człowiekiem jestem
w związku z mężczyzną przypomina mi, jak ważne jest dbać o drugą osobę, kochać i ufać, kiedy o nią zabiegać, a kiedy odpuścić szanując jej wolność wyboru, przestrzeń wewnętrznej wolności;
cokolwiek napędza naszą zazdrość, to sprowadza się do naszego poczucia własnej wartości, do wysokiej bądź niskiej samooceny, i nasze reakcje są doń adekwatne;
reakcje nie wartościują człowieka w żaden sposób, lecz określają jego możliwości wyboru, co zrobi w sytuacji, kiedy objawia się zazdrość i lęki będące jej podłożem; jakość lęków, ich zakorzenienie, ich moc, a z drugiej strony samoświadomość i stopień oswojenia ze swoimi lękami, decydują na ile zamroczeni/zaślepieni pozostaniemy w sytuacji, która domaga się od nas decyzji;
zwykle w pierwszym momencie konfrontacji z rzeczywistością zmiany, odchodzenia kogoś, kogo kochamy, a najczęściej kogoś, do kogo jesteśmy przyzwyczajeni, pojawia się przerażenie, i znów wywołuję do tablicy świadomość... bo przyzwyczajenie jest drugą naturą człowieka, i poczucie bezpieczeństwa jest podstawa istnienia, ale przerażenie, gwałtowne kurczowe trzymanie się starego, znajomego, to nie wszystko, co człowiek może zrobić ze swoim życiem:
bo oto na swoje życzenie może traktować siebie jak towar, lub na swoje życzenie i mocą własnej woli może traktować siebie jak człowieka.
Zazdrość zawsze jest uzasadniona, bo każdy ma swoją rację, ważne jest to, co robimy ze swoją zazdrością, kiedy się pojawia.
Powiem tak:
kiedy przychodzą zmiany, odchodzenie, rozwód, to wiele się zmienia wokół, jedni odchodzą, inni zostają; takie zmiany weryfikują mnóstwo relacji, przyjaźni. To samo w sobie jest wartościowe, choć czasem boli, jednak od zmiany nie uciekniemy, ona zawsze nas dogoni, a wówczas bywa różnie... kwadratowo i podłużnie.
:)
Szczerość, odwaga, otwartość przyciągają ludzi takich, którzy potrafią wspierać dokładnie tak, jak tego potrzebujemy.
***
Bezpieczeństwo przywiązania... hmmm... co to takiego? Nie znam idei koncepcji, bazy i celu oraz granic znaczeniowych. Natomiast nasuwa się skojarzenie wprost z naturalnym, przyjaznym okresem dzieciństwa, gdzie przywiązanie do matki, przysłowiowa pępowina, jest gwarancją harmonijnego rozwoju dziecka - to naturalna więź ewoluująca na przestrzeni lat. Bezpieczeństwo przywiązania dziecka przedszkolnego przekształca się w bezpieczeństwa zaufania dziecka szkolnego i nastolatka. W spektrum rodzicielstwa jest miejsce na różne błędy wynikające z niedoskonałości ludzkiej natury, pojawia się tzw. przewrażliwienie, co tak naprawdę jest manifestacją niepewności i lęku, braku zaufania do siebie i do życia, co nie pozwala dziecku odchodzić 'na swoje terytorium' i popełniać własne błędy i uczyć się odpowiedzialności za siebie oraz samodzielności. Pojawia się też różnego rodzaju przemoc, objaw niedojrzałości i pogłębionego lęku, wręcz histerycznej fobii, która burzy granice 'nietykalności', tych zalegających pokładów złości, które potrzebują rozładowywać się na słabszym i nieskarżącym się, bezwarunkowo kochającym dziecku. W obydwu przypadkach niska samoocena kształtuje postawy napędzane lękiem, i to lęk, brak zaufania jest pierwotną materią, którą mimowolnie, bardziej na poziomie więzi krwi niż naśladownictwa, przejmują dzieci: są nią przesiąknięte, bo przecież z niej się urodziły i na niej kształtują swoje nawyki i przekonania. W terminologii fachowej zwie się proces wzrastania i wrastania socjalizacją.
Jak to się ma do zazdrości?
Mogę się domyśleć, że próbujesz sięgać do jej korzeni nawiązując do czasu dzieciństwa, i że to jakość zakorzenienia, ukształtowany obraz świata, system wartości, a nade wszystko stopień samoświadomości, decyduje o tym, jak sobie dorosły człowiek radzi z nieodłącznym uczuciem zazdrości. Jestem pewna, że im większe zaburzenie w tzw. procesie wychowywania, tym mniejsza wewnętrzna dojrzałość i samoświadomość, tym samym większa niemoc w radzeniu sobie w emocjami, w tym całą gamą emocji napędzających stan zazdrości.
***
Zazdrość a narcyzm? Narcyz, który zazdrości? Tak, może być zazdrosny o samego siebie...
polecam lekturę 'w trosce o duszę' Thomasa Moora, rozdział 3, bardzo ciekawe, mądre, nowatorskie spojrzenie na zjawisko narcyzmu.
fragmenty dyskusji emaliowanej na blogu Marcina
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
dziękuję