28 września 2010

fenomen zdrady, czyli krótki wpis o miłości

*











*
Skrzywdziłem przyjaciela, zdradziłem kobietę, zdradziłem żonę, zdradziłem siebie, nie mogę teraz niczego zrobić, czasu nie da się cofnąć i nie umiem sobie tego wybaczyć. To skomplikowane i bardzo osobiste. Sceneria jak z Świtezianki, trudno było odróżnić, czy to księżyc, czy jego odbicie. Nagle woda zafalowała i okazało się, ale wtedy było już za późno.
Następny krótki wpis o zdradzie. Zdrada, to upadły Anioł miłości... Co to jest, czym jest zdrada? Czy można naprawić zdradę?, czy można wybaczyć zdradę?, czy zdrada może odrodzić?
Mnie się wydaje, że zdrada może zabić duszę.




Wejdź głęboko, w siebie, i nakarm dusze wszystkimi uczuciami, jakie ci towarzyszą. Ona pragnie rozsmakować się w ludzkich uczuciach namiętności, miłości, żalu, bólu, taka już po prostu jest. Poprzez nią bóg zapragnął rozsmakować się w człowieczeństwie - prawda, że to przekonujące???

W swej doskonałości ma dostęp do ludzkiego wymiaru życia tylko poprzez nasze doświadczenia, i tylko o to duszy chodzi - w tym obszarze nie obowiązują ludzkie kryteria oceny, porównywania, skali dobra i zła...
Jest to, co jest... i już.

Bądź uważny, obserwuj pomysły ego na zakwalifikowanie zdarzeń z twojego życia, na ich ocenę, na porównywanie do ludzkich kryteriów.
I bądź dla siebie wyrozumiały.

Każdy człowiek ma swoją drogę rozwoju, a wszystkie doświadczenia są po to, by się uczyć siebie, uprawiać archeologię, poniekąd duszy, bo to ona określa zadania - sens życia, daje nam lekcje do przerobienia, wiec codziennie poprzez wyzwania, sytuacje i zdarzenia odkrywamy jej pragnienia.

Mam poczucie, że zdrada jest wyrazem dominacji najgłębszych lęków przed miłością, a ego znajduje sposoby, by nas wodzić po manowcach prawdziwych i złudnych uczuć, i karmić umysł powierzchowną przyjemnością, substytutami miłości, co trwają przez chwilę, bądź dwie. Popełniamy błędy, by zobaczyć nasze własne lęki, nagie i bezbronne, tak, żeby je przyjąć do siebie, zintegrować, bo są częścią nas samych.

Wybaczyć sobie trzeba wszelakie błędy, by dalej żyć, by iść dalej, przed siebie. Zamknąć przeszłość, by otworzyć przyszłość. To niełatwe, wymaga uważności, pokory, cierpliwości.
Znajdziesz na to sposób.
Potrzebujesz czasu na żałobę po tym, co utracone. Potrzebujesz czasu, by poczuć naprawdę i głęboko wszystkie swoje uczucia na ten temat. Daj sobie czas, a przez ten czas naucz się siebie, takim jakim jesteś, siebie wobec przeszłości, wobec teraźniejszości. Wówczas znajdziesz porozumienie ze sobą i zgodę na siebie.

Zrozumienie to wybaczenie sobie

Po prostu

Zdziwisz się, że to możliwe, bo zgoda przynosi ulgę i miejsce na głęboką miłość. Tylko zamykając Stare możesz otworzyć się na Nowe, i nie chodzi o odcięcie, a przeżycie do końca.

Trzymając się Twojej poetyckiej terminologii powiem, że czuję tak:
miłość jest Aniołem światła, zdrada jest Aniołem Cienia, jeden bez drugiego nie ma racji bytu.

Tak... zdrada może odrodzić, jeśli poczujesz wszystkie jej smaki w opuszkach palców, bo wówczas poczujesz i miłość.



"Zdrada jest wyrazem dominacji najgłębszych lęków nad miłością".
W duszy czuję, że to prawda, ale nie wiem, co to znaczy dla mnie, w każdym wymiarze naszego życia, każdego tu i teraz?


Umysł może nie odnaleźć znaczenia tego, czego doświadczasz, dlatego poczuj głęboko to, co czujesz i tam pozostań, i na tym się skoncentruj - na uczuciu zrozumienia poprzez uczucie. Praktyczne odpowiedzi przyjdą we właściwym czasie, o ile będą ci do czegoś potrzebne.

Zdrada jest wyrazem ucieczki przed głębokim zaangażowaniem i chęcią ukarania siebie, drugiej osoby.
Za co? za Coś! Tego nie wiadomo na pewno... bo wygląda na to, że za nadmiar miłości i wyzwanie, by oddać się czemuś większemu, by się otworzyć, by się zgodzić na przyjmowanie.
Zdrada ma wiele korzeni, to bardzo złożone uwikłanie. Zawsze jednak chodzi o nas, zawsze jej korzenie znajdują się w nas, jak wszystko.

Najgłębsze nasze lęki są lękami przed przyjęciem miłości, w każdym jej aspekcie. Wynikają z ludzkiego ograniczania sobie i konieczności zasługiwania na miłość.
Sami sobie stawiamy barykady.
Nie robimy sobie tego ot tak, to ograniczenie jest wpisane w ludzką kondycję, praktycznie płynie we krwi. Czynimy tak ze strachu.

Lęk przed miłością, przed przyjmowaniem miłości, przed otwartością, tego uczucia, energii, która zapiera dech, się obawiamy, bo asekuracyjny umysł włącza algorytm ochronny przed zranieniem.
Umysł skonstruowany jest na ochronę i tworzy scenariusze zagrożeń i asekuracyjnie nas przed nimi broni. Miłość przychodzi wtedy, kiedy się otwieramy i jesteśmy bez pancerza, bez tarczy, wtedy właśnie umysł odczytuje i interpretuje ten stan jako bezbronność.
Bezbronność dlań jest stanem zagrożenia.
Niesamowite, prawda?, że potrzeba nam własnej bezbronności, by mieć w sobie miłość, by ją poczuć w czubkach palców. Pancerz ochronny jest zamknięciem się przed tym, czego pragniemy najbardziej.
Wygląda na obłędne koło, prawda?

Lęki przejmujemy od rodziców. Najczęściej.

Oni też byli dziećmi
Doświadczali różnych, często niełatwych sytuacji.
Ich rodzice też byli dziećmi i doświadczali różnych zdarzeń.

Podskórnie, nieświadomie, w ramach lojalności, wierności rodzinie i bezwarunkowej miłości dziecka do rodziców, przejmujemy lęki rodziców, dziadków... tak już jest. W ramach tej lojalności przejmujemy cześć ich uwikłań wspierając ich los, i dlatego niesiemy ich bagaż energetyczny, którego nie rozumiemy.
Często mam uczucie, że to nie jest 'moje', ale moje zarazem, bo już jest częścią mnie. Kochać, mimo to, i rozumieć, to jest właściwe wyzwanie życia.

Najłatwiej rozplatać supły uwikłanych losów oddając się procesowi ustawień hellingerowskich, i, jeśli przyjdą do ciebie, przyjmij je, i weź w nich udział, nie dociekając głową znaczenia, bo to sprawa duszy.

Czasem jest tak, że przychodzi najpiękniejsza miłość, i wówczas w poczuciu, że nie zasługujemy na takie błogosławieństwo, żeby sobie nań zasłużyć, karzemy się, a ukaranie polega na zniszczeniu, odrzuceniu tego Daru... jesteśmy dla siebie w zakresie umysłu bardzo surowi, nastawieni na winę i karę, na dobro i zło, na zasługiwanie.
Taka jest nasza kultura.

Ważnym jest uświadomić sobie mechanizmy, jakie nami kierują. Uświadomić sobie oznacza bardzo uważne, blisko siebie, zwyczajne codzienne życie, zakręcone wokół tego, co przynosi nam ogromna satysfakcje i radość. Wówczas można wyskoczyć ponad automatyczne sterowanie mechanizmami przetrwania i świadomie zarządzać nimi, i wybierać miłość, mimo iż umysł implikuje tabun możliwości zranienia. Uświadomić sobie, że umysł to tylko narzędzie, maleńka cząstka naszego istnienia, że 'walka o przetrwanie' to jego praca, a my jesteśmy czymś więcej niż umysł!
Wówczas świadomie wybieramy i rozumiemy swoje błędy. Jeśli będziemy ufać codziennie i sobie i innym, i dostrzegać pod powierzchnią rzeczywistości dobro i miłość, to odzyskamy moc i przyciągniemy więcej zaufania i miłości.

Któż wymyślił cierpienie, żeby zasłużyć na miłość?

Cóż za pomysł zakładać, że Ktoś zajmuje się rozdawnictwem miłości?!

Wszak miłość jest, prawda? Ona jest, w niedoskonałości, pomiędzy błędami, jak światło, jak powietrze. Jest wokół nas i w nas, trzeba tylko zacząć głębiej oddychać.


dziękuję za zaproszenie

21 września 2010

o zaufaniu - meandry myśli

*








fragment maila:

Czym jest zaufanie ? Bez zaufania do siebie, bez zaufania do Ciebie trudno szukać porozumienia.

Co sądzisz o zaufaniu? To niełatwy temat, bo bliski słowa wiara. Od wiary już niedaleko do nieskończoności.

Ale bez zaufania nie ma porozumienia, nie ma zrozumienia, nie ma przyjaźni. Brak zaufania oznacza chyba samotność. Zaufanie to deficytowy towar.

napisz coś o zaufaniu


zaufanie

hmmm...
to Coś kojarzy mi się z wiarą i z miłością; czuję, że to ta sama przestrzeń istnienia i można by tych określeń używać zamiennie, a może komplementarnie :)

każde z nich przemawia do najgłębszej sfery naszego bycia - ładnie to ująłeś: każde z nich dotyka nieskończoności, tego, czego ludzki rozumek nie jest w stanie pojąć

zaufanie, wiara, miłość są niełatwe dla umysłu, którego struktura zbudowana jest w oparciu o przysłowiowe szkiełko i oko

umysł, cudowne narzędzie, zracjonalizowane w granicach świadomości, korzysta z programów autopilota i zarządza naszą codziennością w granicach uświadomionych i nieuświadomionych przekonań

jaką wiedzą dysponuje umysł na temat zaufania? wiary? miłości? sprowadza je do codziennych prostych doświadczeń już doświadczonych i zapamiętanych (zaimplementowane algorytmy), bo takie jest jego zadanie i takie ma możliwości: racjonalizowanie rzeczywistości w celu ochrony gatunku/życia

zaufanie wypływa z wiary w sens istnienia, w siebie
wiara wypływa z zaufania sobie i życiu,
miłość... cóż, miłość jest jak oddech, wyraża się poprzez zaufanie i niezachwianą wiarę

zaufanie po prostu jest tak jak słońce jest i tak jak miłość jest
wiara jest aktem odwagi opartym o fundamentalne zaufanie i miłość,
z wiary wypływa ryzykowna decyzja, by zrobić krok w niewiadome (Apollinaire opisał to jako krok w przepaść, by pofrunąć)

czym jest zaufanie w praktyce codzienności?
zgodą na to co jest,
najpierw zgodą na siebie, na swoje kompetencje, atrybuty, pragnienia, słabostki, pasje, zgodą na ziemskie okoliczności istnienia, w pierwszej mierze na rodziców, na dom, na rodzinę,
zgodą na ludzkie ograniczenia i wszelakie emocje,
zgodą na popełnianie błędów jako podstawowych elementów na drodze odsłaniania swojej cząstki doskonałości;
jest rozpoznaniem w sobie samym przyjaciela, rozpoznaniem w sobie cząstki boga, uznaniem, że nasze dłonie doświadczają wyjątkowego stanu istnienia w ludzkiej formie,
zaufanie w codzienności jest zgodą na to, że każdy dzień jest nowym dniem i nową szansą i darem, codziennie od nowa...

wczoraj minęło, jutro będzie jutro, a dziś jest Tu i Teraz

powtarzam dzieciom: kochanie, codziennie masz moje absolutnie 100% carte blanche zaufania, możesz z tym zrobić, co chcesz, to twoja wolna wola

najważniejsze jest pamiętać, że wszystko zaczyna się od nas samych: zaufania do siebie i dla siebie,
nie możemy ani dawać ani oczekiwać więcej ponad to, co sami sobie potrafimy podarować, a to, co dajemy, zawsze do nas wróci pomnożone :)))
dlatego warto uważnie przyglądać się temu, co przyciągamy, bo to jest manifestacja nieuświadomionych przekonań, które, zrozumiane i zaakceptowane, jako cząstka nas samych, możemy przekształcać w przekonania działające na naszą korzyść, teraz i dla przyszłości - marzeń

już wiem, jak smakuje życie bez zaufania i ta wiedza jest dobroczynna;
widzę, gdzie mam blokady i jestem pełna obaw, bo tam potykam się,
czuję całą sobą, gdzie jestem otwarta i ufająca, bo tam płynę bezkolizyjnie, i czuję się dobrze ze sobą, swobodnie z innymi;

czy zaufanie to deficytowy towar? to pomysł ego opierający się na subsydiowaniu przez ograniczony umysł
niepojętej nieskończoności na porcje; stwarza w ten sposób poczucie bezpieczeństwa, bo porcje może kontrolować;

zaufanie jest jak światło, jak powietrze, to kwestia wyboru, jak oddychamy i czy wyjdziemy z cienia na światło słońca; w ten sposób odsłaniamy w sobie głębokie i trwałe poczucie bezpieczeństwa, które nie huśta się kapryśnie w rytm sytuacji dnia codziennego - jest zakorzenione jak zdrowe drzewo;
więc, albo otwieramy szeroko drzwi i promienie słońca tulą nas, albo ledwie uchylamy drzwi, łypiemy tęsknie jednym okiem za rajem i toniemy w ciemnościach asekuracji i lęków; oto na własne życzenie towarzyszy nam smutna samotność - wskutek decyzji o separacji od świata;

zaufanie to jest full inclusive towar niewyczerpany, podany przez Wszechświat i życie, na tacy,
sami decydujemy o tym, ile zeń czerpiemy


zaufanie i jego brak ma związek z lękiem przed zranieniem, a tutaj dochodzimy po raz kolejny do potrzeby zrozumienia, że nikt nas nie może zranić bez naszej zgody, co jest możliwe wówczas, kiedy jesteśmy świadomi siebie i z pełną odpowiedzialnością akceptujemy siebie w swojej formie

kiedy jestem swoim najlepszym przyjacielem, wówczas ocena, opinia z zewnątrz, nie jest tak ważna, jak wewnętrzne poczucie: ja jestem ja i ja jestem ważna, i ja jestem jedyna w swoim rodzaju; jestem taka, jaka jestem z ważnego powodu: by być najlepszą sobą;

oto wyraz wewnętrznej spójności, poczucia własnej wartości, tego, jak siebie samych traktujemy;

na świadomym JA zamyka się koło tych rozważań, i pozostałych też :)))

Antoś, zgadzam się z Tobą - bez zaufania nie ma porozumienia, bo zaufanie je umożliwia
zauważ, że nadal poruszamy się w tej samej przestrzeni bycia, gdzie znajdują się otwarte okna i drzwi (dusza i serce)
i zauważ, że jeśli w nią wejdziesz, to mocą wiary, otwarcia i oddania, korzystasz z przywileju doświadczania wolności, miłości, radości, uczestniczysz w misterium, a ten przywilej jest efektem Twojej decyzji: chcę, dlatego otwieram duszę i serce i ciało - akt pełnej akceptacji siebie i woli dzielenia się sobą z innymi, swoistego zjednoczenia indywidualności,

zgadzam się to słowo klucz

zgadzam się, więc ufam i kocham... to ładne i dobre, ba, najlepsze, bo ten Dar mamy w swoich dłoniach, każde z nas z osobna


Dziękuję za inspirację


05 września 2010

sztuka wybaczania

*


Indianie mówią, że jeśli kogoś nienawidzisz lub nie wybaczasz, możesz zacząć kopać 2 groby: dla siebie i dla tej osoby


Wpis Marcina o wybaczaniu i powyższy anonimowy komentarz trafiający w sedno rzeczy, zainspirowały mnie do refleksji w niedzielny słoneczny poranek.


Sztuka wybaczania
Wybaczamy dla siebie, kiedy podejmujemy decyzję: zrozumieć zamiast ukarać.
Kiedy chcemy bardziej uwolnić się od zaprzeszłych zdarzeń, niż oglądać się ciągle za siebie.

Niełatwo zgodzić się na swoje uczucia złości, żalu, bezradności i nie oczekiwać rekompensaty. Trzeba uświadomić sobie swoje pragnienie zadośćuczynienia i podjąć decyzję, by go nie oczekiwać, zostawić przeszłość, taką jaka była, dla teraźniejszości takiej, jakiej chcemy.

Niełatwo jest oswoić jakościowo ciężkie emocje, szczególnie pragnienie zemsty, bo wygląda na to, że właśnie o to pragnienie chodzi, o fakt, że ono się pojawia i oceniamy siebie przed jego pryzmat.

Pragnienie zemsty w ocenie społecznej jest złe, i skoro je czujemy, to jesteśmy źli, więc je wycofujemy, dlatego powraca, jak bumerang, jak każde wycofane uczucie, i huśtamy się emocjonalnie pomiędzy mieszanymi, starymi i nowymi uczuciami. Lecz kiedy przychodzi i przeżywamy je w pełni, mamy w sobie na jego obecność zgodę, to za każdym jego powrotem jest łatwiej, lżej.

Skupienie się na swoich uczuciach, bez odnoszenia do pierwotnego źródła - sytuacji/aktywatora, bez nieustannego jej analizowania i grzebania, jest kluczem do jego 'rozpuszczenia' i odzyskiwania wewnętrznego spokoju oraz zrozumienia ludzkiego prawa do popełniania błędów.

Kiedy dbamy o siebie, o zdrowie fizyczne i psychiczne, to skoncentrujemy się na tym, co sami dla siebie możemy w tej sprawie zrobić,
w tej i w każdej innej.

Tak już jest, że tylko my sami mamy wpływ na to, co zrobimy dla siebie, i czy chcemy naprawiać innych, skazując się na nieustanne rozczarowania i wypalenie, czy też skoncentrujemy się na sobie.

Warto zwrócić się ku sobie, bo faktem jest, iż można zmienić tylko samego siebie, a świat wokół nas jest w dużej mierze odzwierciedleniem naszego wewnętrznego stanu.

Złość, żal, oczekiwanie, rozczarowanie, tworzą blokady w ciele, w umyśle, ograniczają możliwości, pochłaniają energię i niewiele nam zostaje na własną codzienną twórczość.

Jeśli dbamy o siebie, to wybaczamy i sobie i innym, a wiedząc, iż w każdym zdarzeniu, w każdej sytuacji, jest cząstka naszej odpowiedzialności za nią, możemy zamknąć oczy, popatrzeć drugiemu człowiekowi w oczy i powiedzieć: "część odpowiedzialności za to, co się wydarzyło, biorę ze sobą, a część pozostawiam Tobie" i zostawić, i odejść. Wziąć głęboki oddech, otworzyć oczy i robić swoje. To niełatwe, ale przynosi ulgę, poczucie wewnętrznej wolności.
Jeśli zdołamy tak uczynić, raz po raz, to znaczy, że odzyskaliśmy moc decydowania o swoim życiu, bo sztuka wybaczania jest elementem odpowiedzialności za siebie.

W tym miejscu warto jeszcze zatrzymać się nad słowami Eleonory Roosevelt: nikt nie może Cię zranić bez Twojej zgody.

linkWithin

Related Posts with Thumbnails