„Ja szepce:
Zamiast podążać wieloma ścieżkami, bądź
ścieżką. Zamiast poszukiwać wielu prawd, dostrzeż prawdę. Zamiast słuchać wielu
głosów, rozpoznaj, że istnieje jeden głos”
Simran Singh „Rozmowy z
Wszechświatem”
Wiele razy zadałam sobie
pytanie – o co chodzi w życiu, którym żyję? Jak robić i co robić, żeby być w
pełni twórczym, samodzielnym i niezależnym człowiekiem? Gdzie jest to coś, co
mnie prowadzi, co sprawia, że dzieją się rzeczy, które bardziej czułam niż potrafiłam
sobie je wyobrazić? Jak to się dzieje, że widzę siebie jako 7-letnią
dziewczynkę, samotnie siedzącą nad leniwie płynącą rzeką zapatrzoną w horyzont,
zanurzoną w szelest płynącej wody, i jednocześnie oddycham ciszą intensywnie
pachnącego lasu, na który patrzę pijąc kubek gorącej wody, jakby linia czasu
złożona z 49 lat złożyła się jak scyzoryk: nałożyły się fragmenty historii
życia w równoległe rozdziały i przenika je ta sama tęsknota?
Wyjechałam z domu jako
nastolatka odważnie gotowa chłonąć życie w inny niż dotychczas sposób. Doświadczyłam
wspaniałych koincydencji zdarzeń, fenomenalnych przyjaźni, okazji do
przyswojenia wyjątkowych umiejętności: harcerstwo z buntowniczym uśmiechem, poetycko-muzyczna
pasja w radio, studia chemii i filozofii, miłość do gór zwieńczona wejściem na
Mont Blanc, cudowne rodzicielstwo przy stole i w podróży, piękny dom z ogrodem,
wspaniały mąż, rozmowy przy kominku, biblioteka, rozwód, wypadek,
eksperymentowanie, spełnione marzenia, radość, cierpienie, magiczne chwile, gwałtowne
zakręty i bezdroża.
Pewnego dnia, dzięki
wypadkowi, zatrzymałam się na kilka lat, po czym wszystkie niteczki wymsknęły
mi się z rąk. Odeszło wszystko, co miało sens, co tworzyło wyraźną granicę
formy, w której mogłam tworzyć treść działając, planując, kontrolując. Życie zakomunikowało
mi – odpuść, bo to, co jest takie
znajome, nie jest dla ciebie. Przerażona tym, że bez celów i zadań moje
istnienie stanie się bezwartościowe, znalazłam kilka zajęć, które miały mnie
naprawić, posprzątać w głowie, nauczyć skutecznego życia i jak osiągnąć sukces,
aż się zmęczyłam albo mnie zostawiły. Nie zostało nic, czego mogłabym się
chwycić i trzymać. Jeszcze raz zostałam z uczuciami bezradności, porzucenia,
niekochania, rozczarowania, samotności, otuliła mnie pustka i łzy, wróciła
tęsknota.
„Jeżeli
na ziemi jest odpowiedź to tam – w tamtym pokoju” *
W jednej z rozmów usłyszałam
swoje zdecydowane słowa – jestem dla
siebie jedynym autorytetem. Zostałam z nimi czując ogromną ich moc. Lecz co
oznaczają w praktyce? Kim jestem i co mam do dyspozycji? Jak znaleźć w sobie
siłę życiową? Gdzie znajduje się jej źródło? Gdzie jest cząstka mnie zwana
duszą? Jak z nią rozmawiać: mówić do niej, słyszeć i rozumieć? Z jakiego powodu
życie, które kocham, zadaje mi ból? O co chodzi?
Zanurzyłam się w ciszy. Pojawili
się ludzie, filmy, książki, sny, olśnienia, doświadczenia jedno po drugim, jak
przyjaciele. Wszystkie mówiły wyraźnie to, co przeczuwałam, co byłam gotowa
przyjąć z ciekawością i z wdzięcznością, albo, z czego już korzystałam, nie
mówiąc nawet sobie po cichu, bo pachniało tzw. egoizmem, magiczną duchowością,
co mocno naruszało granice ‘normalności’. Wszystkie mówiły – spójrz na siebie,
uznaj wady, zalety, błędy, wszystkie doświadczenia jako zasoby, zobacz w nich
osobistą wyjątkowość i język, którym życie do ciebie mówi. I zobaczyłam siebie
jako drogę pogłębiającej się samoświadomości, że jestem, potrafię, mogę, chcę,
w zgodzie ze sobą, najczęściej wbrew utartym schematom.
Co potrafię wybrać dzisiaj
świadomie dla równowagi z wewnętrznym krytycznym monologiem wkręcającym mnie w
rolę ofiary i potrzebę szukania odpowiedzialnych za bezpieczne samopoczucie,
tych, którzy przytulą zaspokajając apetyt na miłość?
Oddycham życiem przyzwalając
na jego manifestację. Obserwuję wewnętrzne gry umysłu, nawyków i przekonań. Wsłuchuję
się w uczucia wiedząc, że zawsze wszystko w porządku. Biorę udział w wielkim
przedstawieniu, przyjmując różne role, chłonąc intensywnie energię doświadczeń wszystkimi
zmysłami, mając świadomość jego ulotności. Sama siebie sprowadziłam tutaj i podążam
za znakami, które sobie zostawiam z miłości: wielowymiarowe Ja porozumiewa się
z trójwymiarowym ja korzystając z subtelnego języka intuicji płynącej z
zaufania i miłości. Patrzę w słońce i staję się słońcem. Piszę o tym. Istnieję.
„Miłość
nie jest naszym wynalazkiem. Ma moc. Oznacza coś więcej, czego nie możemy
zrozumieć. Może to dowód na przejaw wyższego wymiaru, którego nie potrafimy
zaobserwować? Miłość to jedyna rzecz, jaką obserwujemy, która pokonuje czas i
przestrzeń. Może jej zaufajmy, nawet jeśli jeszcze jej nie pojmujemy.”*
________________________
*z filmu „Interstellar”
tekst opublikowany w kwartalniku "Biały Wiatr"
fotografia DL
ilustracja BW - źródło Google
ilustracja BW - źródło Google
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
dziękuję